poniedziałek, 30 listopada 2020

Alek Rogoziński - Teściowe w tarapatach [recenzja]


Wydawnictwo: W.A.B.

Warszawa 2020

W przeszłości, za studenckich krakowskich czasów wraz  z moją najdroższą przyjaciółką skusiłyśmy się na wyjście do niesławnego dziś teatru Bagatela na popularną do bólu sztukę "Mayday". 
Przez wiele lat waliły na to tłumy, długo czekałyśmy na bilety. Wreszcie się udało. 
Gdybym napisała, że było to najgorsze teatralne przedstawienie jakie w życiu widziałam, to tak jakbym je nawet chwaliła. Nie ma słów, które oddałyby nasze zażenowanie i zadziwienie, że od kilkunatu lat grali to przy pełnej widowni. 
Później też długo zastanawiałyśmy się co z nami nie tak, że nie rusza nas slapsticowy humor w rodzaju poślizgu na bananowej skórce. Nie doszłyśmy przyczyny.
Obawiałam się sięgnąć po komedię kryminalną Rogozińskiego. Dlaczego? Patrz wyżej.
Jednyna jaka do tej pory mnie poruszyła, a raczej rozśmieszyła to "Mucha" Jacka Skowrońskiego (o tutaj). Naprawdę udana książka, trudno się z nią mierzyć (w kategoriach dowcipu, klasy, literackiej zabawy, lekkości i polotu pisarskiego).
Mogłam zostać przy "Musze", ale zwyciężyła pospolita ciekawość. Nie bez kozery,  jest ona zwana pierwszym stopieniem do piekła.
Sięgnęłam po Rogozińskiego i czuję się jak po wyjściu z "Mayday", czyli oglęnie mówiąc: nie na miejscu.
Najważniejsze jednak, że Autor bawi się świetnie, a przynajmniej sprawia takie wrażenie.
Szarżuje w każdej strefie: od pomysłów fabularnych (Zakon Smoka szukający skarbów, nie mający skrupułów w pozbawianiu życia wszelkich postronnych stojących na przeszkodzie ku osiągnięciu celu, czy - mój ulubiony pomysł - Warneńczyk ojcem Kolumba) po warstwę językową najeżoną kwiatkami w rodzaju: diender (w zamyśle gender), LBGT (LGBT), artretyczna podfruwajka. Autor zlepia, zmienia, dusi słowa i wyrażenia, bawi się w tworzenie nowych. Bardzo dobrze, na zdrowie.
W wielu sytuacjach odnosi się Autor do współczesnej i bardzo aktualnej sytuacji społeczno-politycznej w kraju, szydząc z wiodących wśród społeczeństwa (biesiadnych) gustów muzycznych czy literackich (popularność książek celebryckich).
Przyciężkawy humor demaskuje aktualne nastroje społeczne, pokazując silne antagonizmy, a także pokazuje wiodący dziś typ statystycznego obywatela. Jaki? Proszę sprawdzić w książce.
Jak ktoś lubi poczytać co bohaterowie jedzą i piją, w co się ubierają, to tataj również znajdą coś dla siebie.
Wesołkowate wtrącenia w rodzaju: "będzie musiał wysłuchiwać ofert zakupu nowych garnków, które (...) same robią zakupy, nucą hity Dawida Podsiadły". Ech.
Grubo ciosane postaci, a każda z nich jest krzyczącym stereotypem: jedna dewotka w czerni, wsłuchana w jedyne słuszne radio św. Jadwigi, nienawidząca wszystkiego co odmienne i nowe, druga - podstarzały kolorowy ptak, który chce być bardziej fancy niż cały Zbawix. Antagonistki ganiają się mniej lub bardziej śmiesznymi ripostami, ich dialogi obliczone są na efekt komediowy, który jest tak miałki, że szkoda nań czasu.
Wpadają też w piramidalną intrygę z wspomnianym tajemniczym zakonem w tle. A wszystko to w turystycznym folderze województwa świętokrzyskiego.
Kurtyna.

1 komentarz: