Przekład: Aga Zano
Wydawnictwo: Art Rage
Warszawa 2024
Jakaż to jest gęsta lektura!
Struktura opowieści: zwarta i naprężona, emocjonalna i niewygodna doskwiera od pierwszej strony.
Dialogi i monologi, przemyślania i opisy spiętrzone w jednym wyniosłym i wielkim ciągu zdań, w którym i ciężko im zaistnieć i trudno utrzymać uwagę.
Ta uważność, konieczna do bycia w lekturze, jest wyzwaniem i lękiem. Bo, z jednej strony, trzeba ją znaleźć i się jej mocno chwycić, a z drugiej utrzymać. Autorka tego nie ułatwia, dokładając co i rusz kolejne przemyślenia, bohaterów i akcje, splecione w jednym mocnym potoku świadomości. I przekleństwo, i wyzwanie.
Bardzo lubię ten zabieg fabularny, który opiera się na anonimowości i niedopowiedzeniu: nieokreślone miasto, brak wskazania lat, wspomnienie konfliktu, którego umiejscowienia można się domyślać z historii najnowszej.
I bohaterka, też niezwykła. Różni się od wszystkich. Nie tak banalnie, jak to zwykle bywa: kolorem włosów, czy umiejętnościami. Ona po prostu nie chce być tłem, nie chcę się wtapiać, nie chce powielać rodzinnych schematów. Nie chce jeździć do pracy, woli do niej iść, czytając po drodze książkę. Chce uczyć się języków i biegać ze szwagrem pomiędzy małymi akwenami wodnymi. Jej niepospolitość i brak zgody na płynięcie z nurtem zwraca uwagę okolicznego bojówkarza, zwanego Mleczarzem. Dziewczyna nie chce relacji, stara się jej unikać, ale plotki już się pojawiały.
W mieście w którym nie ma nazwy, jest dużo odniesień do irlandzkich realiów lat 90. Tak to odczytuję. Tam nawet wyznanie, strona ulicy, zachód słońca czy kolory flagi mogą być przyczynkiem do ostracyzmu (w najdelikatniejszej odsłonie) lub śmierci. Czas terroru i zapaści. Wymuszonego (i niewymuszonego) konformizmu, a także postawienia się po jednej ze stron.
Doceniam zamysł, eksperymentalny język, barokowe nagromadzenie środków stylistycznych i fabularnych, ekspresji, absurdu, rytmu. Wolnego, uważnego. Wspaniale jest poświęcać czas na szczegóły, szczególnie w powieści. Potoczystość, finezję i fantazję. Wielką pracę wykonała tłumaczka: przekładając słowa zarówno pod względem formy, jak i znaczenia, dodając koloryt lokalny, ale także odniesienie do języka na który treść jest przekładana. Do tego inteligencja i lekkość. Brawurowa praca!
Niespieszna opowieść, ekwilibrystyka słowna, gdzie każde przeinaczenie mogło skutkować atakiem lub zagrożeniem życia, a do tego pewnego rodzaju groza potęgowana właśnie niespiesznością plus realia czasów w których aż gotowały się społeczne nastroje to przepis na mocną i niezapomnianą lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz