niedziela, 26 września 2021

Eddie Jaku - Najszczęśliwszy człowiek na Ziemi [recenzja]


Przekład: Katarzyna Lipnicka-Kołtuniak

Wydawnictwo: MUZA SA

Warszawa 2021

Nie ma jak pisać o historiach Ocalałych z Shoah.
To co przeżyli predestynuje ich do nietykalności. 
To jak o swej przyszłości opowiadają, nie ma bowiem znaczenia, ważne, że mają siłę i potrzebę dzielenia się swoją hostirą z otoczeniem.
Nie chcę nawet sobie wyobrażać jak bolesne było ich życie. Pozbawieni rodzin, bliskich, ograbiani z człowieczeństwa musieli mierzyć się z bestialstwem oprawców. 
Niewyobrażalne.
Stąd też, moim zdaniem, każde świadectwo, każde wspomnienie, które przypomina, że "ludzie ludziom zgotowali ten los" jest ważne i potrzebne.
Rodzina Eddiego wyemigrowała z Polski do Lipska, tam też urodził się nasz bohater. Narodził się jako Abraham Salomon Jakubowicz.
W Niemczech dorastał, kształcił się, tam też trafił do pierwszego obozu konentracyjnego. 
Opowieść o trudach, jakie cała rodzina musiała ponieść, by uciekać z nazistowskich Niemiec, o perypetiach granicznych, walce o przetrwanie, w końcu o etapie końcowym, czyli Auschwitz.
Mimo wszystko splot okoliczności, niezaprzeczalna siła Eddiego, a także wola przertwania powodują, że książka ma pozytywny wydźwięk.
Już samo to, że popełnił ją mając sto lat robi wrażenie.
Cała struktura opowieści jednoznacznie kojarzy mi się z wystąpieniami na platformie TEDEX. 
Sposób prowadzenia opowieści, język, styl, nawet wtrącenia, mające na celu zaangażowanie czytelnika/słuchacza najmocniej przywodzą na myśl tedexowe perory.
To nie zarzut, to obserwacja.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:



1 komentarz: