sobota, 6 lutego 2021

Motojirō Kajii - Cytryna [recenzja]

 

Przekład: Anna Karpiuk

Wydawnictwo" Tajfuny

Warszawa 2020


Nie jest łatwo wgryźć się w japoński modernizm widziany zza przepaści czasowo - kulturowej. Interesujący biogram Autora, a także miejska legenda prawiąca o Czytelnikach zostawiających w księgarniach cytryny jest na tyle chwytliwa, że przyciągająca do lektury. Dodatkowo wzruszająco piękne w swej staranności i estetyce wydanie Tajfunów dopełnia całości.

Ten skromny objętościowo zbiór obfituje w refleksyjne spojrzenie na naturę, już początkowe opowiadania opiewają pędy drzew, morze białego światła, plamy głębokiej zieleni, rysując sugestywne obrazy niczym malarskie szkice. Szczyptą dekadencji jest fakt, iż każdy kolejny narrator, następujacych po sobie opowiwadań, mniej lub bardziej dekretuje, że jego "dusza łaknie melancholii, niczym zły demon". Bo według Autora tylko smutek i nieszczęście potrafi wyostrzyć zmysły i widzenie świata. Snucie opowieści o poszukiwaniu przyczyn śmierci K. lub też historia człowieka, który po latach wraca do dzielnicy swego dzieciństwa, są tylko puntem wyjścia dla potwierdzenia tych teorii. 

Tytułowa "Cytryna" już w pierwszych słowach mówi "o złowieszczej grudzie w sercu", która zabrania zatrzymywać się gdziekolwiek, kóra każe się wiecznie tułać i być wiecznie tam, gdzie dzieje się upadek, bo właśnie on wydaje się piękny. Istota piękna ukryta jest w dzieciństwie i wspomnieniu o nim. Dorosłość niesie jedynie rozczarowanie i ruinę, osładzaną od czasu do czasu wspomnieniem dobrych czasów. "Cytryna" to dla mnie najlepszy utwór w zbiorze, może przez doskonałe opisy, namacalnie rześkie i soczyste, opisujące istotę tytułowego owocu. Dla narratora cytryna to też symbol przewrotności i potrzeba sprawiania sobie łobuzerskiej wręcz przyjemności, która rozpala w nim sybarycką rozkosz, podbitą przez rozlokowany w sklepie z książkami happening rozpisany na owoce i albumy ze sztuką.

Interesująco jawi się też inne opowiadanie, "Zwój ciemności", dla którego punktem wyjścia było złapanie w Tokio bardzo sprawnego rabusia, który umiał uciekać przed obławą w najgęstszą ciemność, pod warunkiem, że miał przed sobą laskę. Ten wstęp do opowieści o potędze ciemności zwraca uwagę na to, że mrok może być źródłem ekscytacji, ale i wytchnienia, może być samotnością, polem do rojeń i konstatacji, że "krajobraz mroku nigdy się nie zmienia".

Kajii to podręcznikowy wręcz modernista: esteta, buntownik, miłośnik natury, symboli, stojący na kontrze do świata i ludzi, mający wizję i pomysł na jej objaśnienie. Intrygujące i pouczające, a przy tym ciekawe poznawczo, ze względu na geografię, historię i kulturę, tak daleką, a mającą liczne związki z tym co teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz