Przekład: Zofia Grabowska
Wydawnictwo MG
Warszawa 2020
Będzie krótko. "Dobre żony" to flagowy przykład książki, która powstała jako kontynuacja dobrze przyjętej pierwszej części i nie uniosła tematu.
Nic nie zostało z sielankowego, pogodnego obrazu rodziny Marchów. I nie jest to wina dorastających bohaterek, które mimo swych talentów, serdeczności, urody wypadają na kartach książki płasko i blado. Cienie samych siebie. Czytam o ich perypetiach, ale te wiadomości o nich wcale mnie nie przekonują.
W "Małych kobietkach" prostolinijność i kreatywność dziewcząt jest świeża, rześka, pełna werwy i młodości, tutaj wybrzmiewa jak zgrana płyta, naiwna, infantylna, niepotrzebna.
Najstarsza i najpiękniejsza Meg, urocza chłopczyca Jo, nieśmiała Beth i rozpuszczona najmłodsza Amy znaczą karty powieści. Ich dorastanie, borykanie się z problemami młodych dorosłych, dokonywanie wyborów życiowych, odnajdywanie się w nowych, nieraz matrymonialnych sytuacjach, a także tragedie i nieszczęścia, nieuniknione w ludzkich losach, są ich udziałem.
Jednak, jak mawia mój Tato: "tak dobrze żarło i zdechło" - na nic kreacje i wydumane wątki. Ta książka po prostu nie brzmi.
Plusem jest wydanie, prawdziwie staranne.
Małe kobietki mam w planach, ale czy jej kontynuacje to już nie jestem pewna :)
OdpowiedzUsuń