Wydawnictwo: Pauza
Warszawa 2019
"Jeden na czterech" - rzecz o człowieku, który stworzył lek pozwalający ludziom poczuć się lepiej, wyjść na dwór i zarażać innych tajemniczym wirusem, który zabija jednego na czterech zakażonych.
"Później jego duch" - postapokaliptyczna opowieść o mężczyźnie, który próbuje przeżyć w ruinach miasta, a do tego chce zatrzymać przy życiu Helene, trzydziestokilkuletnią nauczycielkę angielskiego. Poruszając się pośród bardzo mocnego wiatru, penetruje ruiny w poszukiwaniu pewnych ściśle określonych przedmiotów.
Przerażające, mroczne wizje, które jak znalazł pasują do dzisiejszego świata.
Oszczędne, trochę niedostępne, czasem niepojęte przypadki, historie, które wprowadzają w swój oszczędny, nieodgadniony świat i zatruwają czytelnika niepewnością jutra i lękiem o rzeczywistość - czy się utrzyma, czy jest prawdziwa i dana na zawsze?
Nie każde z opowiadań się wyróżnia, niektóre zostają spłaszczone dydaktycznym dyrdymałem czy emocjonalną esencją, jednak jest w sposobie podawania autorki własnych wizji pewna intensywność i żywość, która zyskuje moją przychylność.
Okładkowa opowieść "Pani Lis" to metaforyczna historia kobiety, która przestaje się mieścić w mieszczańskich więzach. Ja jednak chcę patrzeć na ten przypadek dosłownie - jak wspaniale dręczy czytelniczą wyobraźnię takie właśnie podejście do tej historii.
Zabawa językiem, emocjami, konwencją nadrealizmu, przełamywanie czytelniczych ceremoniałów, przez ucinanie zwykłości i zrzucanie z impetem narracji pełnej mroku i niepokoju jest dobrym ćwiczeniem z wrażliwości i... otwartości samego czytelnika.
Autorka wygrywa walkę o uwagę swojego odbiorcy - pozostawia nas w dręczącym niepokoju, wytrąca z poczucia spokoju, komfortu i przekonania o panowaniu nad wszystkim. Szarpiąc czułe strony duszy, czasem zahaczy też o mroczniejszą nutę.
Nie jest fenomenem w swej dziedzinie, nie ogłosiłabym jej też koryfeuszem wątłego chóru dzisiejszych wrażliwców. Jednak wiem, że ma pewną przemyślność i pomysł na odsłonięcie małego skrawka natury ludzkiej: pokręconej, często grzesznej i łajdackiej. A to już naprawdę coś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz