niedziela, 12 kwietnia 2020

Joanna Rudniańska - RuRu [recenzja]

z ilustracjami Mateusza Kaniewskiego
Wydawnictwo: Nisza
Warszawa 2019

To nie jest najważniejsze, ale na wstępie muszę zauważyć, że "RuRu" jest bardzo starannie wydana. Przepiękne ilustracje, dodatkowo potęgujące niezwykły nastrój zbioru, są jego niezaprzeczalnym atutem.
Pośród całego tego literackiego zgiełku, krzyczącego przereklamowanymi nazwiskami kręcących się w kółko autorów czy też całej rzeszy celebrycko - instagramowych półanalfabetów niby piszących, Nisza niesie ukojenie i wiarę, że pisarstwo to nie tylko wyglansowana fotografia autora z jego wczorajszym śniadaniem.
Świat się zmienia, to nieuchronne, kierunek w którym zmierza nieustannie mnie martwi i zasmuca, ale właśnie teraz, po lekturze "RuRu", chwilowo mi lepiej.
Nie znaczy to, że tematyka poruszana przez Autorkę jest lekka i bagatelna. Wprost przeciwnie, jednak styl i literacki smak Rudniańskiej wywołuje u czytelnika uważanie dla jej literatury.
Zbiór rozpoczyna "Pan Popowicz" osadzony w czasach głębokiego, strasznego komunizmu, gdzie roiło się od szpiclów, bibuła była powodem do wieloletniego więzienia, zaś dzieciństwo naznaczone niewiedzą, niepewnością i strzępkami informacji o historii rodziny, które złączone w całość nie poprawiają samopoczucia rodziców. Czasy w których trzeba było ukrywać pochodzenie, drzewo genealogiczne, a także tresować najbliższych w rozmowach z obcymi, bo każdy był zagrożeniem. 
Dalej są. "Trawy" rzecz o wywiezionych na daleki sowiecki Wschód obywatelach różnych narodów, którzy w realiach katorgi i jej organizowania i obsługi, muszą nauczyć się żyć w niegościnnym terenie, pośród niebezpieczeństw i złej woli współtowarzyszy.
Duże wrażenie wywarła na mnie "Wystawa", po trosze autobiograficzna, jak wnioskuję z przeczytania wywiadu z Autorką, opowieść o kobiecie, która mierzy się z wojenną historią własnej, rodziny, historią, która wraca i naznacza kolejne jej pokolenia. Stare zdjęcie Korczaka, ale też tajemniczna fotografia z wystawy w muzeum na warszawskim Starym Mieście, która powoduje, że główna bohaterka nie może spokojnie spać. Przeszłość determinuje przyszłość, kształtuje postawy, ingeruje w wybory, również pokoleń wstępujących, nie ma na to rady, a "Trawy" dotkliwie, acz poetycko to podkreślają.
Naprawdę dobre jest opowiadanie "Ja jestem czarna i woda jest czarna", gdzie powrót do Baldwinowskiego "Innego kraju", wzajemnie przenika się z ponurym Marcem' 68.
"Gwiazdka Dawida" to na poły bajeczna historia o izraelskim nastolatku lądującym w Warszawie w pełną Gwiazdkę. Ludzie, których spotyka, miejsce i historie z którymi się styka, tłumaczą mu wiele na temat jego własnego pochodzenia, rodzinnych zachowań i tajemnic. Odczarowuje też kraj, który niemal każdemu izraelskiemu nastolatkowi kojarzy się jedynie z krematoryjnymi kominami i nienawiścią do innych.
"Dom w Marrakeszu" to piękna i poruszająca opowieść o ucieczce od starości, niedołężności i cynizmu potomków, którzy z wygodnictwa, egoizmu traktują starych ludzi jak niechciany mebel... Historia Julii to po trosze alegoria starości - chmurnej, niedołężnej, fizjologicznej, niepopularnej, a jednak pełnej niezwykłości i czaru.
Kolejny utwór zbioru, który zrobił na mnie wrażenie to "Suwerenna decyzja" porażająca historia patchworkowej rodziny, gdzie każdy dorosły skupiony jest na karierze i mediach społecznościowych, w których prezentuje wyidealizowany i kompletnie nieprawdziwy obraz własnej rodziny. Cierpiące samotność i brak ciepła rodzinnego dzieci, są najdotkliwszymi narratorami tej zwyczajnej ludzkiej tragedii.
Na finał podała Autorka "RuRu". Opowieść tak straszliwą w treści, że aż noszącą znamiona prawdziwości. Opowieść o dysfunkcyjnej rodzinie, która pozbywa się dzieci w niebieskich beczkach po ogórkach, widziana oczami najstarszej dziewczynki, jedynej, która może o tym opowiedzieć.
Bieda, brak wykształcenia, światopoglądu, uzależnienia, brak wsparcia od władz, brak czujności i reakcji najbliższego otoczenia, oto przepis na historię mrożącą krew w żyłach. 
Autorka łapie czytelnika na gardło i mocno trzyma, zmuszając go do refleksji, próby odnalezienia się w sytuacji, przemyślenia własnych reakcji.
Świat to całe ogromne panoptikum, na które składają się najbardziej niewiarygodne, niewygodne, ale też zwykłe losy, które kształtują ogólną rzeczywistość.
Przenikliwość literacka, wyważone, ale też bardzo poetyckie pisarstwo, pełne trafnych diagnoz, empatycznych rozpoznań i wielkiego serca do literatury.
Zbiór do wracania. Nie raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz