poniedziałek, 22 października 2018

Marek Hłasko - Nawrócony w Jaffie [recenzja]

Wydawnictwo Elf
Warszawa 2004

Według mnie to najbardziej teatralne opowiadanie Hłaski.
Czytam dialogi i widzę jak łatwo rozpisać je na kolejne sceny, jak proszą się one o uwagi, didaskalia, podział na role.
W swej melancholii i posępności Hłasko oprowadza czytelnika/widza po znojnym i beznadziejnym życiu dwóch znajomych/partnerów od drobnych przestępstw.
Obaj przyjechali do Izraela z Polski, obaj szukają łatwego zarobku.
Raz oszukają matrymonialne jakąś naiwną kobietę, raz wykonają tzw. "mokrą robotę", innym znów razem kantują na perskich dywanach. Każda okazja dobra, by zyskać na czasie i po raz kolejny prześlizgnąć się bezboleśnie przez kolejny tydzień w Tel Avivie.
Pełna przygnębienia i beznadziei atmosfera opowieści dziwnie wybrzmiewa w słonecznej, rajskiej, pięknej Jaffie. Kawałek polskiego piekiełka przeniesiony  w inną perspektywę, inny świat.
Co zrobić by się nie narobić, jak oszukać, jak mataczyć, jak przebimbać następny tydzień/miesiąc?
Ci ludzie z trudną przeszłością, uciekający przed nią, próbują urządzić się w świecie kłamstw, łajdactw i niegodziwości, których sami są projektantami i udziałowcami.
Nie ma w nich pokory, skruchy, wszystko obliczone jest na zysk. Gdy trafia im się możliwość uzyskania sponsora w postaci kanadyjskiego misjonarza (który nie ma żadnych sukcesów na polu wiary), postanawiają wykorzystać każdą jego słabość, by polepszyć swój los.
Dramat wisi w powietrzu.
Hłasko bez zbędnych czułości pokazuje wyrachowanie i okrucieństwo dwóch oszustów, którzy obracając się w szemranym światku gdzieś w okolicach ulicy Allenby, dają świadectwo wielkiej życiowej pustce, bezsensowi i jeszcze większej samotności.
W tym świecie nie ma solidarności, nie ma co liczyć na pomoc, wsparcie czy zwykłą ludzką uprzejmość.
Pojawia się gorzka refleksja na temat kondycji międzyludzkich związków i zależności.
Ja żałuję zaś, że spektakl Teatru Powszechnego na motywach opowiadania powstał tak dawno temu (koniec lat 80.). Grali tam i Gajos, i Lutkiewicz, i Machalica, i jeszcze Pieczka. Scenografię robili Starscy, muzykę Satanowski.
Może gdzieś w odmętach internetu błąka się choć nagranie spektaklu. Bardzo chętnie je zobaczę.

1 komentarz: