czwartek, 16 października 2014

Tove Alsterdal - Grobowiec z ciszy [recenzja]

Na początku była okładka. Jako pierwsza zachęciła mnie do lektury.Doszło do tego, że chciałam przeczytać książkę nawet bez poznania informacji o samej fabule, tylko ze względu na tę okładkę.
Sugestywna, bardzo intrygująca, z dobrą kompozycją, ciekawym zdjęciem, ładną czcionką. Okładki kuszą i, jak się okazuje, często stanowią o wyborach czytelniczych. 
Sama historia jest dość sprawnym kryminałem, osadzonym w typowej skandynawskiej scenerii.
Katerine przyjeżdża do Sztokholmu po to, by zająć się ciężko chorą matką. Przy okazji porządkowania jej spraw trafia na list od firmy maklerskiej. Okazuje się, że matka jest właścicielką domu na kole podbiegunowym, za który oferent proponuje bardzo wysoką kwotę.
Katerine postanawia odkryć przeszłość rodzicielki, wyrusza na szwedzką prowincję, chcąc poznać historię rodziny.
W tym samym czasie, w sąsiedztwie owego tajemniczego domu matki naszej bohaterki, dochodzi do brutalnego mordu. Miejscowa ludność jest poruszona, jak to zwykle bywa w małych społecznościach. Katerine przyglądając się bliżej tej sprawie, dochodzi do wniosku, że okolica skrywa bardzo wiele ciemnych spraw, niektóre z nich dotyczą jej rodziny. Strach się bać dokąd zaprowadzą ją poszukiwania prawdy o swoich przodkach.
Powieść tę wyróżnia geografia miejsc. Poza bardzo epizodycznym Sztokholmem, mamy okolicę koła podbiegunowego, troszkę Londynu, a nade wszystko Petersburg, i graniczące ze Półwyspem Skandynawskim terytoria rosyjskie, które poznajemy w ciekawych historycznie czasach sprzed II wojny światowej. Wielość zdarzeń, miejsc, różne historie, które jednak na koniec łączą się i wyjaśniają stanowią o tej książce.Wielowymiarowy, niejednoznaczny obraz daje pole wyobraźni,


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:







1 komentarz: