Piękna, niezwykła książka, będąca skarbnicą wiedzy o starej Warszawie i jej mieszkańcach. Zupełnie inna topografia, dzielnica, której już nie ma, która została zniszczona wraz z jej barwnymi mieszkańcami. Z perspektywy dnia dzisiejszego wspomnienia Singera jawią się jako egzotyczne, nieziemskie wręcz.
Bernard Singer był wybitnym międzywojennym dziennikarzem, specjalizującym się w sprawach politycznych. Moje Nalewki są zupełnie innym rodzajem pisarstwa, odnoszą cym się do dzieciństwa autora, które przyszło mu spędzić w Warszawie, w (jak to sam nazywa) dzielnicy żydowskiej. Czarowna jest jego opowieść. Urzeka choćby wspomnienie tramwaju konnego, który przemierzał Sierakowską, Bagno, Świętokrzyską, z ludźmi uczepionymi stopni wagonu, czmychającymi, gdy na horyzoncie pojawiał się umundurowany konduktor, wymagający biletów za przejazd. Barwne są wspomnienia sprzedawców i przekupek z targu, którzy ulegali systemowi kastowemu. Intrygują też topografie podwórek, kamienic, wspomnienie ich mieszkańców oraz stróżówek, przesiąkniętych zapachem gotowanej kwaszonej kapusty. Stróż ubrany przepisowo w biały przewiązany fartuch, w granatowej czapce z błyszczącą blachą nad daszkiem, z gwizdkiem za pazuchą, w wysokich butach, strzegł brany i porządku w kamienicy.
Wiele miejsca poświęca autor prywatnym wspomnieniom: pamięta bonę, pierwszy dzień w chederze, starą żebraczkę Szurę Jentę, pojawiającą się kilka razy do roku, by sprzedać los na zagraniczną loterię czy wódkę pesachową. Interesujące jest też spojrzenie na wpływ rosyjskiej rewolucji na Polskę i jej życie gospodarcze, a także zawirowania towarzyskie wynikające z działań politycznych.
Urokliwa jest Warszawa ze wspomnień Singera. Jakże piękna byłaby nadal gdyby nie tragedia II wojny światowej. Żal za tym co minione, co nigdy nie wróci przepełnia do głębi. Co za strata!
Polecam lekturę książki wszystkim tym, którzy lubią wspomnienia, Warszawę, minione epoki i ich obyczaje.