czwartek, 21 marca 2013

Wolf Haas – Wskrzeszenie umarłych [recenzja]


Debiut powieściowy. Zell am See, zimowy austriacki kurort narciarski. W końcówce grudnia przybywa doń detektyw Brenner, który ma za zadanie zbadanie okoliczności śmierci amerykańskiej pary zamarzniętej na wyciągu krzesełkowym. Sprawa ciągnie się miesiącami, władze decydują się nawet na jej umorzenie. Brenner, który odchodzi z policji, tym razem na zlecenie ubezpieczalni, stara się dojść do sedna tajemniczej śmierci bogatych staruszków.
To tyle w kwestii kryminalnej. Jest ona zdecydowanie jedynie dodatkiem do reszty opowieści. Wątki poboczne rozlewają się po całej treści, skutecznie ją dominując. Są jednak na tyle atrakcyjne, że nie odczuwa się szczególnego zawodu. Czasem tematy są nieco abstrakcyjne: tyrady myślowe bohatera dotyczące Niemki z Hamburga, która nie ma obu dłoni, czy też zgryzota w sklepie z bronią, gdzie Brenner walczy nieporadnie z własną decyzyjnością co do wyboru rewolweru, dywagacje na temat złota i jubilerów. Wszystko wokół jest istotniejsze, aniżeli sama sprawa zamarzniętych: lokalne plotki, historyjki, biografie. Ma to pewien urok. Ponadto sama fabuła, prowadzona lekko i z humorem naprowadza czytelnika na odpowiednie tory myślenia o tej książce – bez zadęcia, bez skupiania się na szczegółach śmierci, bez większego przywiązywania się do wydarzeń, osób. Nie każdemu przypadnie do gustu ten styl i pierwszoosobowa narracja. Nie jest ta książka odkryciem, nie jest wydarzeniem literackim, mimo to nie żałuję poświęconego jej czasu, choć pewnie szybko pójdzie w zapomnienie.

1 komentarz:

  1. Czytałam pewien czas temu, ale fakt szybko poszła w zapomnienie. Poza tym autor ten ma specyficzny, niedokońca mi pasujący styl pisania.

    OdpowiedzUsuń