sobota, 30 listopada 2024

Piotr Paziński - Przebierańcy w nicości [recenzja]

 

Wydawnictwo Nisza

Warszawa 2023

Zachwycam się twórczością Piotra Pazińskiego. Czy to wykład, czy esej - każde forma jest wielką intelektualną przygodą, przyjemnością wymieszaną podziwem dla konceptu, intelektu i dowcipu. Powtarzam często, że to ostatni w świecie inteligent i coraz częściej przekonuję się, że może to być prawda. Jeszcze raz podkreślę, że obcowanie z przemyśleniami, refleksjami jest wyróżnieniem i swoistą nagrodą.

Tak jest także w przypadku "Przebierańców w nicości". Opowieść o malarstwie Witolda Wojtkiewicza, wzbogacona o przedruki płócien jest dobrą okazją do poznania twórczości tego zapomnianego dość artysty. Wnikliwość i czułość z jaką Paziński analizuje poszczególne płótna są balsamem na duszę i pokarmem dla niej. Uważność na detal, skupienie na fragmentach, kontekstach, włączanie szerszego pola odbioru, korespondencje sztuk, nawiązania literackie, ach, czegóż tam nie ma!

Rozszerzenia motywów, analizowanie ich powoduje, że czytelnik nie tylko zaczyna odnosić je do siebie, ale także wnikać w świat przedstawiony w malarstwie Wojtkiewicza. Odczuwa niepokój, siłę przekazu, skupia na kolorystyce i kompozycji, wprowadzająć w głębię znaczeń. Uczta.

Moja obawa jest uzasadniona i nie na miejscu. Chodzi o krąg odbiorców. Będzie wąski, hermetyczny. Dla tych, którzy z niepokojem spojrzą w opowieść o człowieku i jego kondycji.

František Šmehlík - Usłyszeć śpiew jeleni [recenzja]

 

Przekład: Anna Radwan-Żbikowska

Wydawnictwo Afera

Wrocław 2024


Jak ja chciałam przeczytać tę książkę!

Nastrój, koloryt momentami wciągają i są dużo bardziej interesujące niż sama intryga kryminalna. Do tego czeska prowincja gdzieś w zapomnianych wioskach Beskidu Śląsko-Morawskiego. 

Brzmi dobrze. I, choć początek jest bardzo zachęcający, codzienność policjantów także interesuje, to z każdą kolejną stroną robi się coraz bardziej męcząco?

Dlaczego? Mamy opowieść sześciu zaangażowanych w sprawę policjantów, co znacznie utrudnia możliwości percepcyjne (moje). Dodajmy do tego ich historie prywatne, przeplatające codzienność śledztwa, a otrzymujemy niezły galimatias, pełen kolejnych personaliów, co tylko oddala intrygę kryminalną i, przez mnożenie wątków i bohaterów wywołuje zmęczenie.

Jeśli zaś idzie o samo morderstwo to jest nieznośne i marnie wytłumaczone. Finał powoduje, że nie wierzę w motywacje i działania mordercy, a już dodawanie kolejnych atrybutów do jego dzieła finalnego jest rozczarowujące. Galeria mieszkańców wioski, dość skomplikowana (od tzw. wiejskiego głupka, po uznanego architekta, muzyka, a także wykluczonego i, a jakże, tajemniczego Roma).

Na rykowisku zostają znalezione okaleczone zwłoki młodej kobiety. Policjanci prowadząc śledztwo trafiają do każdej wiejskiej zagrody, poznając ich mieszkańców. Ten właśnie komponent wzbudził moje zainteresowanie - pochylenie się nad codziennością i trybem życia zwykłych mieszkańców małych czeskich wiosek.

Całokształt męczący i przekombinowany, ale są tam elementy warte uwagi. Mimo wszystko.


Cezary Łazarewicz - Sprawa Stanisława Pyjasa [recenzja]


Wydawnictwo Czytelnik

Warszawa 2023

Podziwiam wnikliwość i dociekliwość Autora. Zarówno w "Koronkowej robocie. Sprawa Gorgonowej", jak i w "Żeby nie było śladów" czy "Siedmiu piętrach luksusu" dał wyraz powyższym. Rzetelność, sumienność i, niewątpliwie, czas poświęcony dokumentom, aktom i archiwaliom dają staranny obraz sytuacji. Czasem jednak jest on inny od zakładanego. Czasem burzy mit. 

Tak jak tutaj.

Stanisław Pyjas. Student polonistyki, działacz opozycyjny ginie w tajemniczych okolicznościach. Jego ciało, z licznymi obrażeniami, znaleziono na parterze krakowskiej kamienicy przy Szewskiej. Bardzo szybko jego śmierć zostaje przyporządkowana Służbie Bezpieczeństwa. Uznano, że został pobity przez jej funkcjonariuszy. 

Łazarewicz skrupulatnie i boleśnie odtwarza jak buduje się mit  męczeńskiej śmierci Pyjasa. Spisuje i odtwarza zeznania świadków, opinie kolegów. Władze sugerowały upadek z wysokości pijanego studenta, opinia publiczna, sugerując się tezami płynącymi z opozycji, skłaniała się ku morderstwu. Mit narastał. Późniejsze śledztwa również nie wykazywały prawdy. Dopiero lata dwutysięczne przyniosły ważną ekspertyzę medyczną, która wykazała złamanie kości udowej, świadczącej o upadku z dużej wysokości. Została ona odrzucona przez najbliższych Pyjasa. 

Z jednej strony mamy informacje poświadczające wypadek, z drugiej powstają tablice upamiętniające życie i śmierć studenta. Rozdźwięk robi się coraz większy. Również dla współczesnego czytelnika, który dostaje skondensowaną, przyspieszoną wersję tego, co działo się przez lata. Nie ma morderstwa. Zagadka rozwiązana. Kres mitu. 

Ale to nadal nie wszystko. Między śledztwem, historią i zagadką chowa się także opowieść o przyjaźni Pyjasa, Wildsteina i Maleszki. Tak tragiczna, że od razu budzi antyczne skojarzenia - śmierć, zdrada, na scenie trzech aktorów, obecność równorzędnych narracji, konflikt tragiczny. 

Łazarewicz jest mistrzem opowieści, stopniowania napięcia. Jest absolutnym mistrzem. Inteligentnym i empatycznym.