Przekład: Anna Radwan-Żbikowska
Wydawnictwo Afera
Wrocław 2024
Jak ja chciałam przeczytać tę książkę!
Nastrój, koloryt momentami wciągają i są dużo bardziej interesujące niż sama intryga kryminalna. Do tego czeska prowincja gdzieś w zapomnianych wioskach Beskidu Śląsko-Morawskiego.
Brzmi dobrze. I, choć początek jest bardzo zachęcający, codzienność policjantów także interesuje, to z każdą kolejną stroną robi się coraz bardziej męcząco?
Dlaczego? Mamy opowieść sześciu zaangażowanych w sprawę policjantów, co znacznie utrudnia możliwości percepcyjne (moje). Dodajmy do tego ich historie prywatne, przeplatające codzienność śledztwa, a otrzymujemy niezły galimatias, pełen kolejnych personaliów, co tylko oddala intrygę kryminalną i, przez mnożenie wątków i bohaterów wywołuje zmęczenie.
Jeśli zaś idzie o samo morderstwo to jest nieznośne i marnie wytłumaczone. Finał powoduje, że nie wierzę w motywacje i działania mordercy, a już dodawanie kolejnych atrybutów do jego dzieła finalnego jest rozczarowujące. Galeria mieszkańców wioski, dość skomplikowana (od tzw. wiejskiego głupka, po uznanego architekta, muzyka, a także wykluczonego i, a jakże, tajemniczego Roma).
Na rykowisku zostają znalezione okaleczone zwłoki młodej kobiety. Policjanci prowadząc śledztwo trafiają do każdej wiejskiej zagrody, poznając ich mieszkańców. Ten właśnie komponent wzbudził moje zainteresowanie - pochylenie się nad codziennością i trybem życia zwykłych mieszkańców małych czeskich wiosek.
Całokształt męczący i przekombinowany, ale są tam elementy warte uwagi. Mimo wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz