środa, 10 stycznia 2024

Lucia Berlin - Instrukcja dla pań sprzątających [recenzja]

 

Przekład: Dobromiła Jankowska

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2023


Zachwycam się tym zbiorem od pierwszego opowiadania. "Pralnia u Angela" to wnikliwa obserwacja stałych bywalców i ich zwyczajów: od pijanego Apacza z trzęsącymi się rękami po Portorykańczyka przecierającego wciąż brudną podłogę. Namacalny wręcz czar wspomnień i widziadeł, tęsknota za czasem minionym i rozczarowanie teraźniejszością, oto główne wątki tego krótkiego, ale jakże skondensowanego (i świetnie napisanego) utworu.

Kolejne opowiadanie "Dr H.A. Moynihan" - trąci trochę Schulzem: snujący się po pokoju pacjenci dentystyczni, czaszki ze sztucznymi zębami, worki gipsu, śnieżne kule, węże kąsające, beczka z wyrwanymi zębami, a do tego ślizganie się we krwi przerażającego dentysty. Cudowny purenonens, który sięga do toksycznych i pełnych nienawiści relacji rodzic - dziecko.

Opowiadania Lucii Berlin są niezwykle esencjonalne, nie dające miejsca, ni czasu na wytchnienie. Są tak intensywne, że kipiące od energii i emocji, że trudno złapać oddech. Zwykle też są to trudne, złe sytuacje, pełen niezrozumieniam i samotności, porzucenia, ale nie pozwalające się oderwać o lektury. 

Tytułowa "Instrukcja dla pań sprzątających" to dosadna w żarty, inteligentna opowieść o zagłuszaniu tęsknoty o ukochanym, ale też znów dobra obserwacyjnie opowieść o dziwactwach właścicielek mieszań sprzątanych przez bohaterkę, o ich słabościach i wstydliwych sekretach, o tym co schowane za ścianą domu. 

Bohaterki Berlin są bardzo różne: jedna czuje silny pociąg do poszkodowanego w wypadku dżokeja (człowieku na pograniczu dziecka i mężczyzny); inna jest młodą nauczycielką hiszpańskiego w szkole u zakonnic, spotyka na swej drodze chłopaka z poprawczaka, który staje i problemem i wyzwaniem; jest samotna pielęgniarka, pielęgnująca swoje zwyczaje. Czasem wraca temat alkoholizmu, jak w przypadku samotnej matki trafiającej na przymusowy odwyk lub w "Niesfornej" matka alkoholiczka na głodzie, czekająca na otwarcie sklepu monopolowego. 

Autorka ma szerokie spektrum zainteresowań: od bólu fantomowego (troski dziecka, które patrzy na zmiany zachodzące w zachowaniu niedołężniejącego ojca), poprzez zapiski pielęgniarki z ostrego dyżuru, opowiadającej o zwyczajach personelu, aż do palimpsestu (szpitalny pacjent podobny do dawnego kochanka przywołuje wspomnienia). 

Mocna historia i duży ładunek emocjonalny kryją "Tygrysie kąski": rzecz o niechcianych ciążach, nielegalnej klinice aborcyjnej w Meksyku, zestawienie tragicznych historii kobiet, które korzystają z jej usług, a także zwrócenie uwagi na arogancję bogatych ranczerów. 

W zasadzie każde opowiadanie jest interesujące, ale mnie zapadło w pamięć także to pod nazwą "Toda luna" - wdowa Eloise zwiedza jedną z meksykańskich wysp, przenosi się do prymitywnego domku dla nurków, gdzie wśród nieznajomych może znosić swoją samotność i cierpnie bez tłumaczeń.

W orbicie zainteresowań są rewolucyjne nauczycielki z dobrych szkół ("Dobra i zła"), wzajemne budowanie potrzeb towarzyskich u staruszków i młodej kobiety, zupełnie różnie odczytywane przez obie strony ("Przyjaciele").

Berlin lubi też tajemnicę (opowiadanie "Melina") o kobiecie kochanej przez każdego mężczyznę jakiego spotkała na swej drodze. 

Cała feeria barw jaką jaką skrzą się  postaci tworzone przez Lucię Berlin nie zostawiają czytelnika bez emocji. Jest ich tak wiele, każda tak różna od poprzedniej, a jednocześnie połączona niewidzialnymi więzami z innymi, że aż trudno oprzeć się wrażeniu, że są nam bliskie.

Empatyczna, serdeczna dla swoich bohaterów Autorka niesie żywotność, iskrę, nagłość, które nie pozwalają się nudzić, nie dają zapomnieć, wciągają w wykreowany świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz