środa, 10 stycznia 2024

Andrzej Muszyński - Koncertina [recenzja]

 

Ilustracje i wiersze: Sarwat Matuk

Przekład wierszy: Agnieszka Piotrkowska

Wydawnictwo Cyranka

Warszawa 2023


To prawdziwie niezręczna sytuacja, ale w "Koncertinie" podoba mi wszystko to, czego nie napisał Andrzej Muszyński. Bardzo mocno przemawiają do mnie wiersze syryjskiej ilustratorki i poetki, Sarwat Matuk - pełne są bólu, tęsknoty, dużo w nich ciszy, ale takiej mocnej, wieloznacznej, która świetnie obrazuje pustkę i samotność sytuacji Poetki. Do tego liryczne, czasem oniryczne grafiki, które są doskonałym dopełnieniem słów. Ta część książki jest dla mnie jej trzonem, siłą, jej sensem. Swoją skromnością, formą i nienachalną potęgą dają większy obraz tragizmu na granicy i sytuacji uchodźców niż pisanie Muszyńskiego o przekraczaniu granic.

Tak czuję.

Muszyński rusza na granicą polsko - białoruską, by  pomóc ochotnikom w ratowaniu i wspieraniu imigrantów w lesie. Wraz z pracowniczkami fundacji błądzi po bezdrożach leśnych duktów, tym trudniejszych do przebycia, że eksplorowanych nocą, gdy łatwiej konspirować i nie ujawniać kryjówek. W ośrodku poznaje Talala Matuka i jego siostrę, Sarwat. Zaprzyjaźniają się, Muszyński zdradza, że od lat próbuje pojechać do Syrii. Wspólne tematy tworzą między nimi nić porozumienia, wspólne pragnienia i tęsknoty powodują, że dobrze czują się w swoim towarzystwie. Razem podróżują po Polsce, wspinają się w Tatrach, nocują w górskich schronisku. Wyobcowanie, strach, samotność mieszają się z poczuciem wolności dostępnym tylko w górach. Dziwne, sprzeczne, ale odczuwalne na własnej skórze.

Jednak opowieść o uchodźstwie to tylko fragment zamiarów Autora. Tak naprawdę wraca on pamięcią do własnych stron, do dzieciństwa, ówczesnej atmosfery, ludzi, tempa życia, czasu. Czasem porównuje co w danym czasie działo się w Syrii, co działo się z jego bohaterami, w momentach, które dla niego, tutaj, w Polsce były ważne. Pokazując dualizm doświadczeń, różnorodność, heterogeniczność losów, geopolityki, tak naprawdę skupia się na tym co w danym momencie było ważne dla niego.  

Dobrze to wygląda w powieści, dobrze w poezji, marnie w reportażu, czy też tworze, który ma nim być w założeniu, może trochę reorganizowanym, ale w zamyśle pozostający takim. Tułaczy los staje się tylko punktem wyjścia do mówieniu o sobie. Nie chcę o tym czytać w takiej formie.

Zostaje mi na pocieszenie twórczość Sarwat Matuk, której ze wszystkich sił życzę szczęścia i spełnienia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz