sobota, 6 maja 2023

Jan Štifter - Kolekcjoner śniegu [recenzja]

 

Przekład: Anna Radwan - Żbikowska

Wydawnictwo Książkowe Klimaty

Wrocław 2023


Początek jest bardzo dobry: pokazujący możliwości warsztatowe Autora, wciągający intrygującą historią, przenikaniem się czasów i postaci. Wszystko to obiecuje wiele, jednak w okolicach połowy książki nastrój znika. Sytuacje stają się mozolne i męczące, wbrew toczącej je tematyce. Brzmi niemożliwie, a jednak.

Powieść rozłożona na kilka narracji, naturalnie - połączonych i miejscem akcji i niektórymi bohaterami daje możliwie szeroki obraz panoramy politycznej i historycznej Czech, a w szczególności Budziejowic, gdzie dzieje się każda opowiedziana tutaj historia. Narracja przeskakuje z lat 30. XX wieku (bardzo interesujące są te fragmenty) po lata 50. aż do 2017 roku. Trzech małych mieszkańców miasta: Niemiec, Rom, Czech przyjaźnią się na dobre i na złe. Nie wszystko jest oczywiste i proste, również w wymiarze metafizycznym. Kolejne lata i zmiany w polityce powodują polaryzację społeczeństwa, mieszkańców miasta, widać też różnice z w wychowaniu i wartościach jakie reprezentują wielokulturowi (jeszcze) budziejowiczanie. 

Z czasem coraz trudniej żyć w mieście, gdzie złe oczy z niechęcią patrzą na tzw. małżeństwa mieszane, gdzie pochodzenie etniczne może być powodem zagrożenia zdrowia i życia. Nić życia snuje się czasem leniwie, czasem prędko, czasem się zrywa. 

Pewnym podsumowaniem są wszystkie te fragmenty, które dzieją się współcześnie w roku 2017. Współczesny na wskroś Dominik, kolekcjoner śniegu (od dziecka zamrażał bałwany) to bon wiwant i typowy przedstawiciel pokolenia Z. Jednym jego bólem, niepokojem i zakłócaczem komfortu jest... duch z przeszłości, który szuka sposobu na porozumienia, kontakt, oczekując pomocy od Dominika. Ten duch to łącznik między pokoleniami, latami, epokami historycznymi.

Ten duch widział wszystkie trudne i tragiczne momenty w XX-wiecznej historii miasta: od wypędzeń, po mordy, gwałty, rodzące się nacjonalizmy, strach, rozpacz, biedę, wojnę. 

Język Autora, mimo zastrzeżeń co do zaniku nastroju, przynajmniej do połowy realizuje swoje założenia wieloznacznością, wielkim polem interpretacyjnym, a także siłą przekazu, który czytelni, wprost i bez zahamowań czy wstydu z dziejącej się historii przedstawia głosy tych, którzy najbardziej ucierpieli w dziejowej loterii. Wystarczy niewłaściwe pochodzenie, by zniknąć. Na zawsze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz