niedziela, 12 marca 2023

John Williams - Stoner [recenzja]

 

Przekład: Maciej Stroiński

Wydawnictwo Filtry

Warszawa 2023


Jeśli zachwyt może wyrazić się poprzez wyciszenie to jestem w zachwycie. Sposób prowadzenia narracji: prosty, subtelny, pełen umiaru bardzo mocno osadza fabułę.

Bez zbędnych ozdobników, w świadomym (lub nie) nawiązaniu do pochodzenia głównego bohatera (chłopski syn dokonujący awansu społecznego do tytułu profesora uniwersyteckiego) kreśli Autor portret pojedynczego człowieka, próbującego, bez koneksji, a w zasadzie bez wiedzy o świecie, osiągnąć spokój i cel, którym jest uczenie.

William Stoner nie wyniósł z domu umiejętności okazywania i nazywania uczuć, nie nawykł do rozmów, podtrzymywania relacji. W rodzinnym domu ważna była rola, walka o utrzymanie. Ojciec chciał, by syn nauczył się nowych metod uprawy, wysłał go więc na rolnicze studia, które, choć kierunkowe, obudziły w bohaterze miłość do nauki. Przeniesienie na studia humanistyczne, a także uczenie się świata z książek czynią Stonera self-made manem. Kwestia tożsamości nie jest tutaj wiodąca, w zasadzie milknie w momencie wyboru ścieżki życiowej. 

Wszystko co dzieje się później jest efektem godzenia się Stonera na życie i to co ze sobą niesie. Pierwsze wykłady, seminaria, zawarcie całożyciowych znajomości, wybory moralne płynące z toczącej się historii (zaciągać się na Wielką Wojnę czy zgodnie z własnym rozumem i wolą zostać w kraju?), a także zauroczenie i związek, będący wyzwaniem i, moim zdaniem, naczelną udręką bohatera, który kompletnie nie zasługuje na małżeńskie piekło. 

Czas płynie, zmienia się rzeczywistość, uniwersyteckie środowisko trwa jednak w ponadczasowym zawieszeniu. Ta dwoistość świata, rozdzielenie wartości jest ciekawym elementem fabuły.

Kolejne osoby spotykane na zawodowej drodze determinują poczynania i wybory Stonera, który nawykły do przyjmowania od życia wszystkiego z pokorą i spokojem, zdaje się być niewzruszony kolejnymi ciosami od życia.

Intrygujące, bo tak nietypowe i nieoczywiste są jego wybory. Nawykli do współczesnej gonitwy i walki z niejakim zdumieniem czytam (a raczej: czytam) o tym jak można łagodzić rzeczywistość i jej ciosy poprzez rozumne, pozbawione agresji logiczne przyjmowanie kolejnych sytuacji. Takie to różne od szaleństwa i agresji postaw i okoliczności teraźniejszości.

Zatem Stoner to niedzisiejsza, cudownie spokojna i pełna wewnętrznej wolności powieść o człowieku: zwykłym, racjonalnym, mającym odwagę być sobą. Tylko tyle i aż tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz