sobota, 4 marca 2023

Emilie Pine - Ruth i Pen [recenzja]

 

Przekład: Olga Dziedzic

Wydawnictwo Cyranka

Warszawa 2023


Jest źle. Fabuła rozpisana na wydarzenia przebiegające w ciągu jednego dnia opiera się w zasadzie na przemyśleniach, wspomnieniach i odczuciach dwóch tytułowych bohaterek. Ginie i rozpływają się w nużących i monotematycznych kalkach. Przegadane, mdłe i momentami przypominające coraz słabsze książki Sally Rooney.

Rdzeń, akcja i sens powieści ukryty w jej końcowej części nie jest dostateczną nagrodą dla czytelnika, która rekompensowałaby tę wcześniejszą nudę i piętrowe rozwodzenie się nad poszczególnymi troskami bohaterek.

Po krótce: Ruth to terapeutka, która mierzy się z prywatnymi dylematami dotyczącymi związku i jego przyszłości. Pen to nastolatka w spektrum autyzmu, zakochana w koleżance,  próbujące oswoić to uczucie. Obie znajdują się kluczowej, a także bardzo niewygodnej sytuacji życiowej, obie chcą ułożyć swoją przyszłość. A wszystko to skąpane w wynurzeniach Autorki dotyczących: samotności, braku zrozumienia przez najbliższych, bezpłodności, poczuciu straty, poczuciu wyobcowania i niekompletności, o traumach, ale też o marzeniach i fantazjach, które ukryte w myślach, nie mowie, drapią i próbują wydostać się na zewnątrz. 

Ważne i bardzo współczesne problemy dotykające kondycji (coraz słabszej) ludzkości są podane w tak nużący i niezajmujący sposób, że bardzo trudno utrzymać uwagę na tekście. Czasem, o litości!, pośród co drętwiejszych sformułowań słychać echa coelhiowskich mądrości, a to już jest nie do zniesienia.

Ważne, mocne tematy społeczne podane w miałkiej, pozbawionej mocy formie.

Na plus - okładka. Świetna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz