Przekład: Piotr Paziński
Wydawnictwo: Nisza
Warszawa 2020
Najwspanialsza w tej powieści jest oniryczność, nienachalna, bardzo subtelna, niedopowiedziana, znakomicie wkomponowana w fabułę.
Po drugie: Jaffa początków XX wieku, już wtedy zjawiskowa, pachnąca cytrusami i wiatrem od morza, pełna chwilowych przybyszów, zapracowanych mieszkańców, szukajacych rozrywki młodych, którzy urządzali sobie spacery po wybrzeżu.
Po trzecie: walka starego z nowym: utalentowowany, acz ubogi Jakob Rechnitz, dzięki pomocy konsula Ehrlicha kończy szkołę, zdobywa nagrodę i wyjeżdża do Jafy, by tam uczyć młodzież i rozwijać swą botaniczną pasję. Porzuca Europę, stary porządek, ruszając do kraju, którego wciąż nie ma, gdzie osadnicy i pionierzy budują miasta, walczą o każdą piędź pustyni i nie zawracają sobie głowy wydumanymi problemami zza morza. Wykształcony, skromny, nie wywższający się i lubiamy Jakob staje się atrakcyjnym towarzyszem rozmów, proszonych kolacji itp. Zderzenie światów jest jaskrawe - w Europie był tylko biednym chłopcem, polegających na wsparciu bogacza, tutaj jest równorzędnym, atrakcyjnym partnerem do działania i tworzenia nowego kraju.
Po czwarte: uczucie. Dawna przysięga, piękna dziewczyna i decyzja co robić - czy niegdysiejsze ustalenia, jeszcze ze starego kontynentu mają moc w nowej rzeczywistości? Czy dla młodego człowieka z aspiracjami, marzeniami, możliwościami i otwartymi drzwiami kariery związek będzie końcem marzeń czy trampoliną do dalszych osiągnięć?
Po piąte: Ziemia Święta bez religii. Agnon, jeden z ojców literatury hebrajskiej wydał opowiadanie, które poza bladym wspomnieniem chanuki i pesachu nic nie ma wspólnego z religijnością. Umysły zajmuje praca, postęp, osiągi naukowe, rozwój portu, odkrywanie nowych gatunków roślin, nie zaś rozmodlenie i życie w przykazaniach. Z drugiej zaś strony (jak wspomina wspaniały tłumacz Piotr Paziński) jest tu bardzo czytelne nawiazania zarówno do "Pieśni nad pieśniami", jak i "Księgi Koheleta".
Agnon był mistrzem formy, znakomitym symbolistą, ale też sprawym twórcą modernistycznym, bo i za takiego go uważam. Wybornie operuje on metaforą, wciąż wciaga Czytelnika w nowe sidła przemyśleń i decyzji.
Pozostawienie otwartej formuły w całej opowieści, ale również w przypadku finału daje wielką przestrzeń, otwiera przed Czytelnikiem nizemierzoną wręcz liczbę możliwości pokierowania losem bohaterów, co jest elementem bogactwa formy Agnonowego pisarstwa.
I na koniec: tłumacz. Piotr Paziński. To wystarcza za wszelkie pochlebstwa.
Książka do wracania, smakowania, przeżywania wciaż na nowo. W tej ulotnej, przemijalnej, lotnej atmosferze jak ze snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz