Wydawnictwo: Iskry
Warszawa 2020
"Pamiętnik..." to niezykle porażająca w swym konsekwentym spokoju opowieść wojenna. Dotkliwa.
Karmieni przyzwyczajeniem wyniesionym ze szkolnego kanonu lektur (sprzed pato niby-ministrów edukacji), wojnę najczęściej widzimy jako heroiczną, często jednak bezesnowną walkę, choćby o honor.
Tymczasem Filipowicz wykreował postać zgoła inną, mocno konformistyczną, której jedynym celem jest przeżyć. Opowiadanie pochodzi z tomu wydanego w 1961 roku i w tamtym czasie było mocno kontrowersyjne. Pisarz nie raz musiał tłumaczyć swój brak związków z bohaterem, zaprzeczał w kwestii ewentualnych autobiograficznych konotacji.
Ten utwór to swoiste oskarżenie wobec okoliczności jakie zmuszały ludzi do tego typu postaw: egoistycznych, aspołecznych. Filipowicz, pisząc tę mikropowieść okupacyjną chciał zapewne pokazać, a może też zrozumieć motywy zbrodni i ich twórców. Konkluzja jest taka, że w każdym społeczeństwie istnieje podatny grunt dla rodzenia się zbrodni i zbrodniarzy. Łatwo ludzi namówić do złego, do poniżania, szydzenia, okradania, a finalnie, również mordowania.
"Pamiętnik antybohatera" to także mocne podkreślenie, że obraz świat widziany jednostkowo zależy tylko i wyłącznie od punktu widzenia. To, co dla jednych jest bohaterstwem, dla innych może być przejawem tchórzostwa. Manipulacja i sofistyka. Tyle.
Utwór ten, ku rozpaczy, nie stracił nic na aktualności. Współczesność wygenerowała może nie pokolenie, ale raczej model postępowania, który jest znakomitą kopią literackiej kreacji: tchórz i konformista, lawirant i karierowicz, koniunkturalista i kameleon, który dla zysku zmieni wszystko. Liczy się dobrobyt, przetrwanie oraz to, by być zawsze po stronie zwycięzców, nie zaś zwyciężonych.
Utwór "Egezkucja w zoo" - fragment wojennej rzeczywistości rozpisany na wyjątkowych aktorów - zwierzęta. Końcówka wojny, jeden z niemieckich ogrodów zoologicznych. Tam ludzie próbują udawać, że wojny nie ma, zaś zwierzęta postawione są wobec nich w nadrzędnej formie: tych, które więcej widzą, rozumieją, nie kryją się, nie kłamią. Pada ważne pytanie o to kim jest człowiek wobec zwierząt. Pytanie to wraca w wierszu "Ostatnie słowo oskarżonego", człowieka, który zabił muchę. Tam, w zasadzie, pada odpowiedź na to pytanie.
"Nike" miniatura, która na początku poraża klaustrofobicznym nastrojem. Oto bowiem mamy grupę ludzi zamkniętych w wieży, ich poczucie zagrożenia stale rośnie wobec nieuzasadnionego zamknięcia i poczucia niepewności. Przerażenie i napady lękowe mają jednak kres. Filipowicz rzuca swoim bohaterom i czytelnikom koło ratunkowe - Nike z Samotraki, która staje się medium potrzebnym do pozyskania wiary w to, że nie należy całkowicie tracić wiary w ten świat. Nike to przecież symbol zwycięstwa, tutaj także nadziei.
Filipowicz jest znakomitym obserwatorem, wyważonym prognostą, wspaniałym rzemieślnikiem słowa, nastroju. Atmosfera jego utworów, tematyka, sposób ich przedstawienia powodują, że niezmiennie dziwię się jego nieobecności w szerszej czytelniczej rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz