Przekład: Dominika Górecka
czwartek, 24 września 2020
Linda Boström Knausgård - Witajcie w Ameryce [recenzja]
wtorek, 22 września 2020
Filip Zawada - Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek [recenzja]
Wydawnictwo: Znak
Kraków 2019
Właściciel mojej ulubionej księgarni na Żoliborzu mówi, że jestem jedyną osobą, która nie zachwyca się "Rozdeptaniem".
Nie twierdzę, że książka jest zła, o, wcale nie. Porusza czułą strunę, ale bez zachwytu. Zbudowanie fabuły wokół 10-letniego narratora, z całą jego dziecięcą naiwnością, ale i bezpośredniością jest efekciarskie, a przez to skuteczne. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Kpiarstwo w opowiadaniu świata przedstawionego jest trikiem starym jak świat, ale w zetknięciu z narracją dziecka doświadczającego traumy, ale opowiadającego w prosty, pamiętnikarski sposób, traci na sile. Przychodzą mi na myśl dziecięce wspomnienia wojenne, jak choćby Imre Kertesza, które poruszyły mną do głębi.
Opowieść dziecka to najmocniejsza emocja. Silniejsza, gdy prosta, gdy drwiąca, mniej dotkliwa.
Problem biduli, bękartów, porzuconych, niekochanych dzieci, które rosną w domach dziecka, bez szans na znalezienie nowej rodziny już sam w sobie jest tak przygnębiający i straszny zarazem, że ubranie historii w kostium chłopca, mówiącego co myśli w błyskotliwy sposób nie podbija efektu.
Wspaniale, że Autor zdecydował się na tę tematykę, każda reakcja, zwrócenie uwagi na niewygodny temat samotności dzieci z domów dziecka to wielka wartość. Niech tak zostanie.
"Franciszek jest dzieckiem nadpobudliwym, ale bardzo pojętnym. Zasób słów duży. Nie rozumie, że wyrazy wulgarne są nieprzyzwoite i nie przystoi ich mówić. Jego pismo jest coraz bardziej kształtne i odpowiednio utrzymuje je w liniaturze". - ten fragment oceny ucznia, jaki przygotowała na semestr nauczycielka w zwięzły sposób przybliża narratora. Jest on bardzo spostrzegawczy, potrafi celnie osądzić sytuację, ma wielką wyobraźnię, która zjednuje mu popularność wśród młodszych, ale przede wszystkim pozwala przetrwać trudy codzienności.
Wychowywany w domu dziecka prowadzonym przez siostry zakonne (nie bardzo kryjące się ze swoimi osobistymi demonami), trafnie ocenia rzeczywistość, a poprzez swoje bezpośrednie oceny wprowadza interlokutorów w niemałą konsternację.
Książka warta uwagi. Zdecydowanie. Tylko, że ja nie umiem się nią zachwycić.
piątek, 18 września 2020
Remigiusz Ryziński - Foucault w Warszawie [recenzja]
Wydawnictwo: Dowody Na Istnienie
poniedziałek, 7 września 2020
Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska - Gorsza siostra [recenzja]
Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.
Warszawa 2020
Nie wierzę w duety pisarskie. Nie.
Jednak odstępstwem od mojej nieufności jest tandem Bednarek & Kaczanowska. Spójna wizja, bardzo porządne dialogi, fabuła na granicy realizmu, a do tego powtarzająca się w każdej książce nadzieja na to, że ludzie są dobrzy.
Tym razem piszą w ważnej sprawie. Poruszają temat nowotworów krwi, które mogą dotknąć każdego, od niemowlęcia po leciwego staruszka. Owinęły swoje bohaterki problemami zdrowotnymi i mocno zaginęły węzeł.
Ida, młoda matka, choruje na białaczkę. Niestety, przeszczep szpiku w gronie najbliższych jej osób jest niemożliwy, brak zgodności. Ula, matka chorej dziewczyny, stara się pomóc, robi dobrą minę do złej gry, zajmuje się maleńką wnuczką, ale w głębi duszy jest ciężko przestraszona i w zasadzie bez nadziei.
Łapiąc się wszystkiego prosi swego wuja, zakonnika z Tyńca o pomoc, choćby poprzez modlitwę. Iwo, rzeczony wuj, chcąc ratować Idę narusza tajemnicę spowiedzi i opowiada Urszuli długo skrywaną tajemnicę, jaką poznał od Wandy, swej rodzonej siostry podczas jej ostatniej w życiu spowiedzi.
Razem z opowieścią benedyktyna przenosimy się do przedwojennego Krakowa, poznajemy rodzinę i otoczenie ich przodków, dowiadujemy się jak przeżyli wojnę, początki siermiężnego, okrutnego komunizmu. Dochodzimy aż do współczesności, która ma być szansą na uratowanie Idy.
Urszula, poruszona rodzinną tajemnicą nie ma wiele czasu na jej przemyślenie, liczy się każda minuta, by pomóc umierającej córce.
"Gorsza siostra" to przewrotny tytuł, który nie wskazuje jednoznacznie, kto z rodzeństwa był w fatalniejszej sytuacji. Każda strona tej historii pokazuje, że bohaterowie są wielowymiarowymi, powodowani różnymi uczuciami i nie można ich jednoznaczenie klasyfikować jako zdecydowanie złych czy dobrych. Autorki dbają o to, by ich charaktery skrzyły się wieloma kolorami.
Ta historia pociesza, daje nadzieję, na chwilę odgania złe myśli, daje wytchnienie i oderwanie od codziennych trudów, mimo ciążącego nad całością strachu o życie i zdrowie.
Bardzo liczę też na wątek edukacyjny tej książki, mając nadzieję, że natchnie czytelniczki i czytelników do przystąpienia do banku dawców szpiku, ja już kilka lat czekam na wezwanie DKMSu, że będę mogła komuś pomóc i oddać szpik.
Za egzemplarz książki dziękuję: