sobota, 27 czerwca 2020

Robert Seethaler - Całe życie [recenzja]

Przekład: Ewa Kochanowska
Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2017

Niedaleko powstała nowa księgarnia. Mocno trzymam kciuki za Właściciela, bo zdaję sobie sprawę jak trudno utrzymać kameralne, wyjątkowe miejsce, nie mające nic wspólnego z sieciami, układami itp.
W tej naprawdę przemyślanej księgarni jest specjalna półka na książki, które Pan Księgarz niedawno przeczytał i rekomenduje. 
Właśnie pośród nich znalazłam "Całe życie".
Nie ukrywam, że najpierw moją uwagę przykuła okładka i papier (nie powiem, wydawnictwo się postarało, by książka wyglądała na większą objętościowo niż jest naprawdę - gruby papier robi swoje), później zaś zerknęłam na blurby - Karpowicz i Chutnik w zachwycie.
Od razu zaostrzyła mi się uwaga i włączyła nieufność. Proces nie do zatrzymania - widzę poklask, staję się sceptyczna.
Ale do rzeczy.
Ta krótka historyjka to zapis życia Andresasa Eggera, pracownika fizycznego z alpejskiej doliny. Doświadczony przez los mężczyzna już jako dziecko zaznał poniżenia i krzywd. Osierocony przez matkę trafił do bauera, który stał się opiekunem chłopca. Bity i upadlany rósł w siłę, której źródłem bez wątpienia była też nienawiść do bestialskiego wychowawcy.
Wypadek, w wyniku którego Andreas zaczął utykać na zawsze naznaczył jego życie. Całe życie.
Poznajemy kolejne ważne etapy, które kształtowały jego osobowość i drogę. Prace przy budowie kolejki liniowej, uczucie do Marie, czasy II wojny światowej, a także późniejsze, powojenne lata w Austrii.
Jego proste życie zgodne z naturą, podporządkowujące się jej prawom, a także ciosy od losu, które pokornie znosił, świadczą o dojrzałości i życiowej mądrości bohatera.
Mimo to wątek główny, czyli życie Andreasa jest dla mnie zbyt płytki, mało frapujący, nierzeczywisty. 
Dla mnie na pierwszy plan wybija się krajobraz alpejski, górskie doliny, życie codzienne, zmiany jakie ludzie zaczęli wprowadzać w krajobrazie w pierwszej połowie XX wieku. Wprowadzenie turystów, rosnąca popularność narciarstwa, wspinania, wędrówek jest dużo bardziej interesująca niż poczciwy Andreas i jego krzywdy. 
Wydaje mi się, że to co jest tłem, ku mojemu zaskoczeniu, wyszło autorowi dużo prawdziwiej i realniej niż momentami oniryczna, momentami nieprzenośna opowieść o człowieku i jego losie.
Zmiany zachodzące w górach, rosnący popyt na usługi, przemiana rolniczej osady w turystyczny raj jest, według mnie, bardziej krwista i soczysta, mocniejsza i bardziej dramatyczna.
To, jak człowiek zmienia, niszczy, ingeruje w przyrodę i krajobrazy natury, dotyka i poraża. Dla wygody, przygody, interesu. 
To najbardziej mnie dotknęło.
Andreas ledwie przemknął przez tę książkę, zdominowany przez góry.
Tak to widzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz