wtorek, 18 września 2018

Yanic Lahens - Błogie odwroty [recenzja]

Przekład: Jacek Giszczak
Wydawnictwo Karakter
Kraków 2018

Gęsta, lepka, bardzo intensywna powieść, która kojarzy mi się z wielkim zagubieniem.
Nie chodzi tu o geograficzne, topograficzne zbłąkanie, ale rozdarcie moralne, niepewność wyborów, brak poczucia zakorzenienia, wspólnoty.
Na pierwszym planie pojawia się miasto. Port-au-Prince, stolica Haiti to miasto zła, miasto pokus, zgorszenia, korupcji, przestępczości, która zdaje się mieć przyzwolenie społeczne, na którą oko przymyka nawet władza (o ile jest jej po drodze z danym występkiem).
Przyczynkiem do rozmyślań nad kondycją moralną haitańskiego społeczeństwa jest zagadkowa sprawa śmierci sędziego. Traci on życie w dziwnych, niepewnych okolicznościach, jednak nikt nie ma wątpliwości, że zginął przez swoje przekonania: umiłował on sobie prawo, etyczność, moralność, rezygnując z bezpiecznych i wygodnych układów, podporządkowania wiodącym w mieście trendom.
Sędzia musiał zginąć, był niewygodny i niebezpieczny w swej przyzwoitości.
Z zagadką jego śmierci próbuje się uporać jego jedyna córka, żona oraz brat. Każde z nich na swój sposób przeżywa żałobę, każde z nich w inny sposób próbuje ułożyć sobie życie.
Żona kompletnie traci wolę walki, córka wprost odwrotnie - próbuje teraz żyć podwójnie, angażując się w różne relacje, próbując niemal wszystkiego. Brat zmarłego boryka się też z odrzuceniem przez bliskich jego własnej seksualności, która diametralnie wpływa na całej jego życie.
Ten wielogłos, którego nielicznymi tylko reprezentantami są wspomniane wyżej postaci daje chaotyczny obraz haitańskiego społeczeństwa, dalekiego od porządku, harmonii i posłuszeństwa.
Bohaterowie niemal się zakrzykują, wchodzą sobie w słowo, każdy próbuje wyrzucić z siebie złość na rzeczywistość, niesprawiedliwość, chaos. 
Haiti jest mroczne, odległe nie tylko geograficznie, ale przede wszystkim mentalnie. Łączą nas tęsknoty, niespełnienia, marzenia, ale ta brutalność i przemoc, jaką ukazuje książka zdaje się nas oddzielać. Być może wcale tak nie jest. To tylko subiektywne odczucie.
Zresztą, Haiti literackie właśnie z takim barbarzyńskim światem mi się kojarzy. A wszystko to przez Karakter. W powieści Dany'ego Laferrièr'a "Kraj bez kapelusza" (recenzja tutaj) jest podobnie. 
Haiti to miejsce polifonicznych głosów, które za każdym razem wyrażają rozczarowanie.

1 komentarz: