środa, 11 października 2017

Agata Tuszyńska & Lonia - Jamnikarum [recenzja]

Wydawnictwo MG
Warszawa 2016

Hm, hm, hm, hm, hm, hm, hm, hm, hm, hm, hm, hmmmmm, hmmmmm, hmmmmmm...
Żart literacki? Chwila oddechu przed kolejną ciężką biografią? Nieważne. Każdy autor ma prawo do eksperymentów, nie każdy czytelnik musi później to czytać.
Agata Tuszyńska wraz ze swoją jamniczką Lonią popełniły bardzo pięknie wydaną (ach ten collage!) księgę pamięci.
Dotyczy ona naszych braci mniejszych, i to bardzo konkretnych, co sugeruje już sam tytuł.
Ciekawostki, anegdoty, wspomnienie właścicieli (od Waldorffa po Mrożka, od Napoleona po Czechowa), garść mniej lub bardziej znanych faktów z życia pojedynczego jamnika. Oto Jamnikarium
Wrócę na chwilę do szaty graficznej i całego collage'owego uzupełnienia tekstu. Wspaniały, nowoczesny pomysł, który nawiązuje do chlubnych lat polskich ilustracji.
Wspaniałe są te połączenia, faktury, struktury, kompozycje, mieszanki. Wszystko tu gra i łączy się w zgrabną całość. Naprawdę jestem pod wrażeniem rozwiązań estetycznych.
Sam tekst jest dla mnie dodatkiem, uzupełnieniem, czasem przerywnikiem w oglądaniu tego o czym wspomniałam wyżej.
Niewątpliwe jest oddanie autorki Loni - suczce jamnika. Jak na dłoni widać ich (opisywane przecież) wzajemne przywiązanie, współpracę, zrozumienie. Zawsze wzruszały mnie podobne uczucia, stąd też pewne zrozumienie i sympatia dla właścicielki/autorki.
Nadal mam jednak problem z zaklasyfikowaniem książki,  przypięciem jej gęby. Nie wiem czy to żart czy poważna sprawa. Ta wiedza nawet nie jest mi specjalnie potrzebna, jednak lubię wiedzieć, a tu wciąż niepewność.
Hm... hm... hm... hm...hm... hmmmm... hmmmm... hmmmmm... hmmmm.... hmmm... hmmm... hm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz