sobota, 11 czerwca 2016

Dawid Grosman - Wchodzi koń do baru [recenzja]

Przekład: Regina Gromacka (znakomita, wspaniała, niezwykła, niepowtarzalna)
Świat Książki
Warszawa 2016

Netanja, izraelski kurort (ach te plaże), miasto kilku niezłych muzeów oraz wielu szlifierni diamentów.
U Grosmana jest ono tłem dramatu, jaki rozgrywa się w jednym z lokalnych klubów, gdzie pewnego wieczoru występuje Dow Grinsztajn, starzejący się stand - uper.
Przed przyjazdem do miasta dzwoni do swego znajomego z dzieciństwa, który dziś jest emerytowanym sędzią Sądu Okręgowego, który przez całą zawodową karierę cieszył się opinią bardzo przenikliwego i trafiającego w sedno urzędnika. Zaprasza go na występ i prosi o ocenę tego co zobaczy. 
Tylko tyle i aż tyle.
 Stand - up jest bardzo specyficzną formą komedii. Wymaga od wykonawcy niezwykłej charyzmy, a także ponadprzeciętnej umiejętności nawiązywania kontaktów z publicznością. Trudna robota, jednak Dowale Gee (bo takiego pseudonimu używa Grinsztajn) potrafi sterować emocjami i nastrojami swoich widzów.
Scenariusz wieczoru w Netanji jest jednak daleki od standradów stand - upu. Dow ma bowiem zamiar rozliczyć się z własną przeszłością, dokonać swoistego rachunku sumienia, czy też spowiedzi życia.
Umiejętność manipulowania ludźmi, wciągania ich do własnego piekła jest najabrdziej rzucającą się w oczy cechą Dowale. Zarówno widzowie w klubie, jak i czytelnik książki czują się źle, niekomfortowo i podle, a mimo to nie potrafią oderwać się od historii życia komika.
Raz opowiada on siarczyste, mocne dowcipy, które angażują publiczność, by później bardzo płynnie przejść do historii własnego dzieciństwa, bardzo trudnego, naznaczonego wieloma traumami, związanymi z wojenną przeszłością rodziców (matka Holocaust przeżyła w Polsce, ojciec, jako jedny ze swojej rodziny przeżył, gdyż krótko wcześniej wyjechał do Palstyny), ale też wzgardą i prześladowaniami równieśników.
Na oczach widzów dokonuje on analizy własnej tożsamości, co i rusz rozsypując się psychicznie, to zbierając siły po to, by uchronić się przed całkowitą utratą publiczności. Bo trzeba wam wiedzieć, że widzowie, choć zmanipulowani i wciągnięci w piekło wspomnień, mimo ciekawości, potrafili (przynajmniej niektórzy) wyjść z klubu i pozostawić tę spowiedź komika za sobą.
Dowale przechodzi w czasie występu wiele faz emocjonalnych: płacz, zwątpienie, radość, smutek, żal, wzruszenie, tęsknotę, ale to tylko niektóre z nich. Raz czaruje, innym razem odpycha, bawi, wywołuje wstręt, by później sięgnąć po współczucie widowni. Gra na emocjach, przekomarza się, ulegając swoistemu, symbolicznemu autodafe.
Wstrząsająca, bardzo poruszająca książka, którą dodatowo podsyca formuła stand-upowa, która z założenia jest harda, mocna, ośmieszająca. W połączeniu z tragiczną historią głównego bohatera jest to niezapomniana historia.
Nie sposób nie wspomnieć tu o tłumaczce, Reginie Gromackiej, która wykonała wielką pracę. 
Jej empatia, niezwykłe, bardzo rzetelne i oddane podejście do pracy tłumacza zaowocowało świetnym przekładem. Doskonała robota, kazdemu autorowi życzę tak znakomitej tłumaczki, bo to właśnie Jej praca decyduje o ostatecznym kształcie słowa, przekazie, powodzeniu autora.

2 komentarze:

  1. W Trójce mówili o tej książce. Bardzo mnie ten autor zaciekawił. Mówili, że tytuł odnosi się do popularnych izraelskich dowcipów, coś jak polskie 'Przychodzi baba do lekarza'.
    Ale to nie jest ten Grosman od 'polskiego antysemityzmu'?

    OdpowiedzUsuń
  2. Twórczość Grosmana mam w planach od dawna, a mimo to o tej powieści słyszę po raz pierwszy... Jestem jednak przekonana, że nie po raz ostatni.

    OdpowiedzUsuń