poniedziałek, 8 września 2014

Maxime Chattam - Otchłań zła [recenzja]

Ciekawi mnie jakim człowiekiem jest Maxime Chattam. Ilekroć sięgam po jego książki stykam się z potwornym, budzącym przerażenie światem, ciągłym podkręcaniem napięcia, nawarstwieniem emocji. Autor nie ma dla litości dla czytelników, straszy i napawa lękiem. Tak wiele zatrważających obrazów wygenerowała jego wyobraźnia. Ciekawym doświadczeniem byłoby skonfrontować swe wyobrażenia o pisarzu z żywą istotą, ale to tak zupełnie na marginesie.
Otchłań zła to książka rozpoczynająca tak zwaną trylogię portlandzką.
Joshua Brolin, inspektor miejscowej policji zajmuje się sprawą okaleczonych zwłok, które znaleziono w pobliskim lesie. Jako że nie jest to pierwszy tego typu przypadek, bardzo przydaje się jego wcześniejszy zawód, otóż swego czasu był on profilerem w FBI.
Ślady i poszlaki prowadzą ku ezoteryce, tajemnym rytuałom, ale także angażują Boską komedię Dantego i... pewien katalog sprzedaży wysyłkowej. Brolin wspierany przez studentkę psychologii, Juliette Lafayette stara się znaleźć klucz do zagadki, a tym samym zapobiec kolejnym śmierciom. Jak najszybciej musi zidentyfikować seryjnego mordercę.
Droga do prawy będzie bardzo bolesna i bezkompromisowa. Angażując się w śledztwo, zarówno inspektor, jak i studentka ryzykują życie. Przy okazji poznają mroczne strony rzeczywistości, ponure sekrety pozornie zwykłych ludzi. Brrr...
Chattam ma niezawodny sposób na straszenie czytelników. Dopracował swój warsztat niemal do perfekcji. Jest brutalnie, bez sentymentów i nadziei na polepszenie sytuacji czy happy end. Bohaterowie stworzeni przez autora (mam na myśli tych stojących po ciemnej stronie mocy) są wyzuci z emocji, metodyczni, pewni swego, przekonani o własnej misji, inteligentni i przerażający. Dobro chowa się gdzieś za parawanem brutalności, okrucieństwa i arogancji. Dobro nie popłaca, nie daje korzyści, jest przereklamowane.
Soczysty, sugestywny język Chattama nie zostawia w tej kwestii złudzeń.
Warto dodać, że powieści autora są bardzo filmowe. Czytając Otchłań zła niemal widziałam możliwe sekwencje i sceny filmowe. Bardzo obrazowe i mocne są jego historie. Kto lubi się bać, powinien sięgnąć po trylogię portlandzką.

2 komentarze:

  1. Ja miałam podobnie z Mastertonem. A gdy go poznałam, okazało się, że wcale nie jest przerażający, wręcz przeciwnie hehe. Muszę poznać twórczość tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio odeszłam od bardzo mrocznych, brutalnych historii- więc na razie nie będę szukać tej książki.

    OdpowiedzUsuń