sobota, 28 czerwca 2025

Vincenzo Latronico - Do perfekcji [recenzja]

 

Przekład: Katarzyna Skórska

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2025


Okładkowy domek z kart najlepiej ilustruje nastrój w jakim spotyka się czytelnik z powieścią. Cały czas towarzyszy poczucie, że za chwilę wszystko się rozpadnie.

Życie bohaterów, utkane jest z pewnego rodzaju urojeń, dopasowań do matryc mediów społecznościowych, podążań za trendami i modami (od wystroju wnętrz po odwiedzane wystawy i śniadaniownie). 

Żyją chwilą, trochę na pokaz, trochę w nawiązaniu do obowiązujących tendencji, trochę bez dialogu i pomysłu na to co może wyzierać ponad warstwę materialną. 

Nie wiemy o nich dużo. Wiemy, że przyjeżdżają do Berlina z południa Europy, że mają na imię Anna i Tom, że trochę wstydzą się miejsca z którego pochodzą. Jak wynika z powieści było dość konserwatywne i nie wygląda dobrze w portfolio blichtru i ułudy jaką programuje dla siebie para. Chwalą się życiem na pokaz, stonowanymi, wysublimowanymi pasjami, podróżami, lekturami, co pozwala im dobrze wyglądać w oczach sąsiadów (ale też znajomych pozostawionych w konserwatywnej ojczyźnie). Trudno mówić o ich wartościach, poza dobrami materialnymi i pozorami niewiele miejsca zostaje na co innego. 

Wspomniani kiedyś znajomi, którzy doczekali się dziecka zrezygnowali z berlińskich rozkoszy traktowani są jak szokujący odszczepieńcy. 

Nasza para, cierpiąca na nudę i powtarzalność nie potrafi jednak nic zmienić w swoim życiu, a nawet gdy podejmie wysiłek i spróbuje czegoś nowego (jak wątek dotyczący seksu) i tak kończy się przykrą konstatacją, że nie chcą zmian, że dobrze im tak jak jest.

Tak dużo tu ironii odautorskiej, ale z sympatią dla bohaterów. Język "Do perfekcji" jest bardzo specyficzny, dialogi w zasadzie nie występują, cała struktura pozycjonuje ten tytuł gdzieś między powieścią a esejem. Oszczędny, analityczny język, nastrój melancholii, niepokoju, a także rozczarowania stanowią o sile tej książki.

Andrzej Sapkowski - Rozdroże kruków. Wiedźmin [recenzja]

 

Wydawnictwo: Niezależna Oficyna Nowa sp. z o.o.

Warszawa 2024

Jak wspaniale jest wejść w wiedźmiński świat!

Sapkowski stworzył niezwykłe uniwersum, które zawłada uwagą i emocjami czytelnika od początku. Nastrój/duch/aura tego tomu są obezwładniające. Mówię to z pełną świadomością i wielkim zaskoczeniem. Nie gustuję w fantasy i nie przyszło mi nawet do głowy, że tak bardzo wejdę w ten świat przedstawiony. 

Wielkie zaskoczenie i radość, bo "Rozdroże kruków" jest idealną propozycją na kilka przyjemnych wieczorów z lekturą: wciągającą, przemyślaną, pełną przygód, zaskoczeń, ale przede wszystkim wielkiej wyobraźni i inteligencji Autora.

Jego wiedza, polot, spryt literacki i fabularny, a także koncept są wyczuwalne na każdej stronie. I oto jest prawdziwa literacka uczta - obcowanie z powyższymi przymiotami i poznawanie wiedźmińskich początków Geralta. 

Czego tu nie ma: walki z potworami, oszustami, donosicielami, jest pomoc niesiona kochankom, ratowanie z opresji niewinnych i potrzebujących. Te wydarzenia kształtują bohatera. Jest on bardzo młody, dopiero wchodzi w życie i poznaje arkana wiedźmińskiej sztuki. To czas w którym wiedza teoretyczna ulega weryfikacji przez obcowanie z twardą i nieustępliwą rzeczywistością. 

Duża przyjemność.

Szczepan Twardoch - Null [recenzja]

 

Wydawnictwo Marginesy

Warszawa 2025

Twardoch w "Nullu" to batalista. Pisze o wojnach ze znawstwem i swobodą, bez względu czy są to fronty pierwszej wojny światowej czy trwający konflikt militarny na terenie Ukrainy. Rynsztunkowe szczegóły, znajomość teorii wojennych działań, jej zasad i prawd, a także strategii, taktyki, sztuki operacyjnej są domeną Twardocha.

Ma niezaprzeczalny literacki talent, odwagę i pewność siebie. 

Bohaterem jest polski ochotnik, Koń, którego spotykamy na froncie, na jego pierwszej linii, wśród śmiercionośnych dronów, noktowizorów i wojennego życia (i śmierci). Razem z nim przebywają Małpa, Szczur, Teksas, Leopard, niejednoznaczne postaci, które mają różne motywacje i powody do bycia na wojnie. Od uniwersyteckiego wykładowcy ze Lwowa po tajemniczego Polaka z Warszawy. Mówią różnym językiem, mają różne poglądy, marzenia i sny, ale każdy charakteryzuje się pewną wiarą w to, że ich obecność na froncie ma sens i nie jest końcem. Konfrontacja życiowych poglądów i tożsamości: od faszysty po przedstawiciela społeczność LGBTQ+. Ich przedwojenne życie i wybory nie mają teraz żadnego znaczenia, muszą trwać i przetrwać razem. 

Są pytania o to czy, skoro jesteśmy po tzw. "dobrej stronie" to zabijanie jest usprawiedliwione? Mordujemy złych, czy to wystarczy by oczyścić sumienie? Czy sumienie ma tutaj rację bytu?

Jest też powrót do jakże długiej i bogato reprezentowanej w literaturze tzw. dobrej śmierci. Wojenna jest dobra, a może lepsza? Co może uczynić ją szczególną? Te i inne rozważania są tkanką powieści, bardzo dla mnie trudnej, znojnej, męczącej.

Ceniąc Autora mam do Jego twórczości szacunek i poważanie. Jednak, tematyka frontowa, wojenna nie są moimi ulubionymi. Czytałam więc "Nulla" bardziej z ciekawości i obowiązku (czekam na każdą Twardochową książkę) niż z przyjemności.