wtorek, 2 listopada 2021

Łukasz Barys - Kości, które nosisz w kieszeni [recenzja]

 

Wydawnictwo: Cyranka

Warszawa 2021


Ach ta "Cyranka"! Zachwyca za każdym razem! Serce rośnie!

Do rzeczy. 

Przede wszystkim Pabianice nie będą zadowolone ze swojej obecności w tej książce: bieda, ciepła buła z budki podawana przez rękę o paznokciach upstrzonych resztkami lakieru, architektoniczne piekło szyldów, doklejanych bud i historia miejska ukrywana pod pastelowymi kolorami współczesności paskudniejszej niż określające ją pastele. Gdzieś w cmentarnych odmętach czają się duchy dawnej (w sensie przedwojennej) elity, fabrykantów (w sensie Niemców) z gestem i umiłowaniem zasad, gdzieś majaczy wspomnienie wielkości miasta (w sensie sensu, którego dziś kompletnie brak). Bowiem Pabianice czasów "Kości" to marazm, bieda, samotność i brak przyszłości. No, chyba, że kariera w Biedronce.

Wie o tym nastoletnia bohaterka, obarczona pogubioną matką, dwójką małego rodzeństwa i umierającą babką, chłonie ona świat żałując, że nie może sobie na niego pozwolić. Biedronkowa pensja matki, jej zapalczywe i beznadziejne poszukiwanie miłości, a przez to brak miejsca na uczucia dla dzieci naznaczają naszą bohaterkę mocno i dosadnie. Mogąca pozwolić sobie jedynie na fotel, co tam fotel, zydelek raczej!, obserwatorki świata lokalnego żyje wyobrażeniami i marzeniami. Przyjaźni się więc ze zmarłymi fabrykanckimi córkami, całuje zimne pomniki w dawnej części cmentarza, a także zakochuje się we wspomnieniu nastoletniego samobójcy. Jakże dla niej niezrozumiałego w tragicznym geście (onegdaj zapowiadający się znakomicie syn lokalnego chirurga). Tak marni (w porównaniu z powyższymi ideałami) wydają się jej kolejni zastępczy ojcowie, jakich pracowicie wynajduje samotna i zdesperowana matka: gnuśni, niepracujacy, pijący, stają się chwilowym elementem pabianickiego, domowego miru. Zawsze do czasu.

Autor bawiąc się językiem, znaczeniami, historią tworzy opowieść na poły baśniową, a nawet czasem też kanonicznie bajkową (dzięki obecności psa Filipa), zawsze zaś będącą na granicy twardej realności i soft niedopowiedzeń, niedoróbek. Niedoróbkowa jest rodzinna nagrobna płyta z plastikowej dziecinnej waniecki, niedoróbkowa jest cała osamotniona, biedna rodzina, wreszcie cmentarzysko kości, które dzieje się na podwórku. 

Magia brudnej, biednej codzienności, ukryta za pabianicką tablicą kierunkową. 


1 komentarz: