Kraków 2020
Często myślałam o o twórcach książkowych okładek - jak pracują, skąd czerpią inspiracje, jak wygląda ich przygotowanie i credo zawodowe.
Dlatego z ciekawością sięgnęła po "Balladę o dziewczynie".
Prof. Janusz Górski podjął się niezwykle trudnego zadania - pozyskania informacji od Ewy Frysztak, naprawdę trudnej rozmówczyni: odpowiadającej półsłówkami, zbywającej rozmówcę, niechętnie dzielącą się historiami, uważanymi przez nią za nieciekawe. Profesor jest aniołem cierpliwości, a efektem jego boskiego daru jest ta oto książka: wspaniale wydana, pięknie zaprojektowana.
Do dziś mam przed oczami wspaniałe okładki PIWu z serii Historia i Teoria Literatury - eleganckie liternictwo, w pewnym sensie miękkie, a jednocześnie dostojne.
Moje ukochane okładki Ewy Frysztak to rubaszna "Gargantua i Pantagruel" Rabelais'ego; swobodna i zadziorna "Księga nonsensu" A. Marianowicza i A. Nowickiego - wspaniałe ilustracje wewnątrz! Ponadto "Oskar Wilde" H. Pearnosa z niezwykłym złotym "O" i jeszcze wspaniała "O sztuce mimu" E. Decroux. Książka dziecięca to niezapomniane "Opowieści dawnej treści" A. Świrczyńskiej.
Ewa Frysztak to rasowa malarka, która rzadko w pełni prezentowała w okładkach swój dar. Bardziej liternicza, klasycyzująca, z częstą oszczędnością formy, była najważniejszą projektantką przełomu lat 50. i 60.
Wspomina tamte czasy przez pryzmat braków i problemów technicznych, narzędziowych, oparciu na kiepskim papierze.
Wraca do ulubionych projektów, musi o projektach koniecznych, jak choćby kartki pocztowe z okazji świat sowieckich. Mimo to, jej prace zawsze były dalekie od polityki i politycznych odniesień, wystarczy spojrzeć na pierwszomajowe projekty, by nie mieć wątpliwości. Artystka podkreśla, że łatwiej robić książki niż kartki, bo te pierwsze prowadzone są tematem, te drugie zaś, łatwo ulegają powtarzalności.
Frysztak przyznaje, że zawsze czytała książki, które brała później na warsztat, według niej konieczne było poznanie ogólnego nastroju, który determinował wybór kroju liter (jeśli projekt był tylko literniczy).
Niektóre fragmenty rozmowy są naprawdę zajmujące (choć, przez lapidarność Ewy Frysztak, bardzo skąpe), jak choćby ta o problemie ilustrowania poezji - niezwykle trudnej materii. Profesor pytał też o inspiracje do różnych prac, m.in. tomu chińskiego wodza, czy bułgarskiej poetki.
W swej karierze miała też autorka epizod z plakatami filmowymi, jeden z nich, promujący film "Ballada o dziewczynie" stał się przecież okładką omawianego tutaj tomu.
Kruche i minimalne są wspomnienia wielkich nazwisk minionych czasów, pojawia się napomknienie o stałych bywalcach "Kameralnej": o Minkiewiczu i Hłasce.
Jest wspomnienie Młodożeńca, Szancera, Fangora, a także krytyczne często podejście do tych postaci, dość bezwzględnie do swoich minionych szefów i przełożonych czy choćby kolejnych mężów. Zresztą, siebie też nie oszczędza w wypowiedziach. Potrafi przyznać się do gorszej roboty, ostro zareagować na partactwo, to zdecydowanie charakterna postać z bardzo mocnym, ugruntowanym ego, znająca swoje miejsce, swoje możliwości, swoją "półkę".
Mimo to książka pozostawia niedosyt wspomnień, opowieści o warsztacie, czasach, ludziach. Odpowiedzi zamykające się w sformułowaniach: "tak", "nie", "nie wiem" są zbywające. A apetyt czytelnika rośnie.
Anna Świrszczyńska (nie Świerczyńska). Poza tym intrygująco. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń