czwartek, 25 sierpnia 2016

Dorit Rabinyan - Żywopołot [recenzja]

Przekład: Agnieszka Olek
Wydawnictwo Smak Słowa
Sopot 2016

Po pierwsze: tłumaczka. Agnieszka Olek rozpędza się, wychodzi z cienia Hanocha Levina, z którego twórczością do tej pory ją kojarzyłam, sięga po innych izraelskich pisarzy. Z zainteresowaniem będę śledziła kolejne jej prace. 
Po drugie: historia. Niezwykła opowieść o zakazanym uczuciu, które dzieje się mimo wielu przeciwności. Mamy początek XXI wieku, Nowy Jork. Izraelska studentka, Liat, przyjeżdża do Wielkiego Jabłka na stypendium naukowe. Splot okoliczności postawi na jej drodze palestyńskiego artystę malarza Hilmiego. Bardzo szybko wybucha między nimi gorące uczucie. Fascynacja, uzupełnianie się, przyjaźń, oddanie, czego chcieć więcej? Najbardziej - zburzenia muru przebiegającego przez Zachodni Brzeg Jordanu, który tworzy też barierę w świadomości ludności żyjącej po jego obu stronach. Żydzi izraelscy patrzą na Palestyńczyków jak na terrorystów, Palestyńczycy zaś widzą w Żydach okupantów, szydzących z nich na przejściach granicznych, utrudniających im swobodę przemieszczania i zarobkowania. Również emigranci utrzymują w świadomości podobny obraz: podzieleni murem.
Liat, choć oddana i zakochana w swoim malarzu, nie chce mówić o nim rodzinie, przyjaciołom, obawia się spotkań ze znajomymi, boi się ataków na Hilmiego, szyderstw, gorzkich słów. Niemal w każdej rozmowie odkrywają różnice ich dzielące, cóż one jednak znaczą wobec potęgi uczucia? W Nowym Jorku niewiele, w Izraelu zbyt wiele...
Liat obawia się, że związek z Palestyńczykiem pozbawi ją żydowskiej tożsamości, rodzina Hilmiego też nie potrafi pogodzić się z wyborem malarza. Spotkania towarzyskie, rozmowy przy stole zawsze kończą się polityczną awanturą, w której żadna ze stron nie potrafi poskromić emocji. W takich sytuacjach nikną Liat i Hilmi, zostają tylko Żydówka i Arab.
Nierówności społeczne, historyczne zadry, strach i różnice pochodzeniowe, stoją na przeszkodzie szczęściu. Liat wie, że po powrocie do Tel Avivu nie spotka już nigdy Hilmiego, wróci do rodziny, znajomych, którzy nie potrafiliby zaakceptować jej wybranka. Beznadziejna sytuacja.
Książka obnaża stereotypy, obiegowe opinie jednych o drugich, powoduje też, że wszystkie punkty zapalne na mapie geopolitycznej regionu wyglądają jeszcze jaskrawiej niż w rzeczywistości, a pośród nich to niemożliwa miłość, której szkoda od pierwszej strony, że się zmarnuje, że nie da rady w zetknięciu z tamtejszą rzeczywistością i nastawieniem postronnych.
Jest jeszcze Nowy Jork. Postawiony w stan najwyższej gotowości, nieufny, szybko reagujący na każdy niepokojący element. Gdy tylko poznajemy Liat, zostaje ona przesłuchiwana przez FBI, ponieważ jednemu z kawiarnianych gości wydał się niepokojący jej bliskowschodni wygląd i czcionka w komputerze, która wyglądała mu na arabskie znaki. Smutny, depresyjny obraz współczesności, walczącej z terroryzmem, ale i innością, kolorem skóry, czy językiem czytanej w miejscu publicznym gazety.
Choć nie przepadam za miłosnymi historiami, ta przypadła mi do gustu, może dlatego, że to miłość stracona, niemożliwa, skazana na niepowodzenie, a może dlatego, że choć wielka i obezwładniająca, to niepozbawiona nieporozumień, błędów.
Wszyscy szczęśliwcy, którzy niebawem wybierają się do Tel Avivu powinni przeczytać tę książkę, by móc skonfrontować własne obserwacje z książkowymi przykładami. Ja na pewno tak zrobię, już niebawem.



Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz