poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Irena Wiszniewska - My, Żydzi z Polski [recenzja]

Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2014

Początek jest trudny. Rozmowy wydają się bardzo niedostępne, a sami rozmówcy, pyszniący się.
Gdyby zawęzić krąg interlokutorów do czterech, pięciu, ów zbiór byłby naprawdę zacny. 
Interesująca i inspirująca jest rozmowa z Zosią Jankiewicz, czy Bellą Szwarcman - Czarnotą, równie ciekawy jest wywiad z Sergiuszem Kowalskim czy Janem Hartmanem.
Każdy kolejny wywiad pokazuje jak różni są rozmówcy Ireny Wiszniewskiej. Polscy Żydzi, Polacy żydowskiego pochodzenia? Nieistotne. Ważny jest sam proces poszukiwania tożsamości, własnej historii, próba odnalezienia się w złożonej i wielowymiarowej teraźniejszości.
Różni ich wszystko: pochodzenie, wiara, wykształcenie, podejście do życia, może dlatego kolejne historie czyta się  z ciekawością. Rozmówcy nie zawsze potrafią sprostać Wiszniewskiej. Czasem za nią nie nadążają, czasem prowadzą strumień rozmowy w nieoczekiwanym kierunku, czasem dryfują po płyciznach, innym razem dotykają sedna. Nie wszyscy zasłużyli, by znaleźć się w zbiorze...
Nie chcę tutaj rozwodzić się nad problemem korzeni, tła, genezy. Dla mnie aspekt poszukiwań i potrzeby określenia siebie jest najważniejszy.
Wielość wywiadów pokazuje szerokie spektrum zagadnienia: chasydzi, Żydzi reformowani, ateiści, filosemiccy zapaleńcy, syjoniści - cała gama postaw i zapatrywań. I choć z książki płynie dość jednoznaczy przekaz, że w Polsce w zasadzie nie ma wychowanych religijnie i w ciągłości z tradycją Żydów, to jednak garstka zapaleńców i tych, którzy wierzą w niemożliwe, wciąż stara się przekuć słowa w czyny.
Zasadniczo po lekturze można się poważnie zmartwić. Jeszcze bardziej martwiące jest obserwowanie i uczestniczenie w tzw. społecznym i kulturalnym żydowskim życiu, choćby w Warszawie. Przeczytałam tu parę gorzkich słów o osobach, z którymi przychodzi mi obcować... 
Najbardziej żałuję jidysz - tego, że niemal nikt nie posługuje się tym językiem, że lektoraty (w październiku liczne i pełne zapału, w okolicach lutego kurczą się do garstki pasjonatów, z których ciężko, czytaj: nieopłacalnie jest stworzyć w następnym roku grupę bardziej zaawansowaną). I choć liczne są wykłady, warsztaty, pokazy filmowe, jarmarczne festiwale kultury żydowskiej, to jednak wszystko to jawi się jako powierzchowne, marne. 
Z drugiej strony rozlewa się na nas całą siła homogenizacja kultury, znikąd ratunku.
Na ile tworzenie podziałów, samoidentyfikacja, poszukiwanie tożsamości jest dziś potrzebne? 
Na ile bohaterom książki My, Żydzi z Polski udało się powyższe osiągnąć? Odpowiedź w wywiadach.

1 komentarz:

  1. Zapisałam książkę do odnalezienia i przeczytania. Tematyka jest tak ważna, że koniecznie chcę to przeczytać.

    OdpowiedzUsuń