środa, 19 sierpnia 2015

Magdalena Grzebałkowska - 1945. Wojna i pokój [recenzja]

Hmmm... Od czego zacząć, co napisać?
Czekałam na tę książkę, w przekonaniu, że będzie wydarzeniem. Moim błędem było zapewne rozciąganie lektury w czasie, stąd też ostrożne teraz podejście do poszczególnych rozdziałów.
Książka wydaje mi się nierówna. Niektóre jej rozdziały wciągają, dostarczają informacji niezmiernie interesujących, inne są letnie, może ze względu na brak świadków, odległość czasu, zmiany jakie nastąpiły w czasie między końcem wojny a współczesnością. I tak absolutnie porażający jest rozdział nazwany po prostu Barachło, opisujący Polaków szabrujących mienie poniemieckie na ziemiach odzyskanych. Barwna, mocna opowieść jest tak plastyczna, pisana prostym, reporterskim językiem, że niemal przywołuje obraz tamtych chwil. Podobnie rzecz się ma z opowieścią o otwockim żydowskim domu dla sierot (Ja nie sziksa, ja Żydówka) oraz Warszawa. Rzeczy pierwsze opisująca dramatyczny pierwszy rok wolności w stolicy, pełnej trupów, wielkiego odoru rozkładających się zwłok, ciągłych ekshumacji, rozminowania ruin, a także braku mieszkań, problemów z pozyskaniem żywności.
Grzebałkowska pokazała już siłę swojego pióra w biografii Beksińscy. Portret podwójny. Z jednej strony nie musi już nikomu niczego udowadniać, z drugiej nie może sobie pozwolić na osiadanie na laurach... Sięgając po historię roku 1945 z jednej strony naraziła się na pewne niebezpieczeństwo: pisania o historii dawno opowiedzianej, o której niby wiemy już wszystko, z drugiej jednak, dzięki reporterskiemu językowi nie tylko obroniła swój pomysł, ale też nadała historii świeżości, nowości. Zwyczajni ludzie, którzy po wielu latach koszmarnej wojny muszą się odnaleźć w nowej rzeczywistości są siłą i osią tej publikacji. Przerzuceni na Ziemie Odzyskane, uciekający na okręcie Wilhelm Gustloff, czy też tworzący administrację we Wrocławiu pełnym gruzów są tak wyraziści, tak mocni kolorytem, że aż porażający.
Grzebałkowska wie o czym pisze, nie chodzi mi tylko o jej zawodowe przygotowanie, ale przede wszystkim o jasność i pewność w działaniu: narzuciła sobie bardzo sprytny schemat, który miesiąc po miesiącu fragmentami z ówczesnych gazet pokazuje czym żyła Polska, jakiego rodzaju problemy dotykały ludzi, a między te kronikarskie urywki wkłada poszczególne rozdziały opisujące istnienia poszczególne.
Znakomity pomysł rozszerzający perspektywę, odsłaniający przed czytelnikiem całe przebogate spektrum bolączek, nastrojów, postaw, problemów ówczesnego świata.

Czytajcie by wiedzieć więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz