wtorek, 4 listopada 2014

Andrzej Stasiuk - Wschód [recenzja]

(...) bylem dzieckiem komunizmu (...) Rosja była źródłem, ale to Chiny miały stać się falą, która zaleje świat. Dlatego musiałem tam pojechać, zobaczyć w co zmienia się komunizm, którego byłem dzieckiem. Po prostu jego koniec w moim kraju wydawał się zbyt błahy i banalny, by mogła z tego powstać jakaś opowieść. Musiałem przekonać się, że moja historia jest fragmentem czegoś większego. 
Ten cytat w pełni oddaje przesłanie całej książki. Tu powinnam zakończyć pisanie, bo sens powieści zawarł się powyżej. 
Wspomnienia dzieciństwa, podróże do Rosji i Chin, dają okazję do przemyśleń nad kondycją współczesnego świata. Najbardziej interesujące były dla mnie fragmenty obrazujące polską wieś, gdzie Stasiuk odwiedzał babkę oraz wujostwo, a także te ustępy, które pokazywały jego relację z matką. Jest tu trochę odniesień do warszawskiego Grochowa (choć są tacy, którzy twierdzą, że Grochów i Praga to już nie Warszawa), Żerań, okolice Targowej, dawnego Stadionu X - lecia, ale przede wszystkim obraz prowincji, jej przaśność, małomiasteczkowość, problemy i spokojne, powolne życie codzienne. 
Refleksje i wspomnienia odnoszące się do tych polskich tematów, jak już wspomniałam, są dla mnie najciekawszymi elementami książki. Wszelkie egzotyczne, surowe wyprawy wgłąb Rosji, odwiedzanie dalekiej Czyty, granicy z Chinami, Mongolii, podróże przez wietrzne stepy, są mi bardziej znane z wcześniejszych książek Stasiuka, stąd brak szczególnej ekscytacji tym elementem. Mocno brzmią jego opisy tamtejszego życia, codzienności. Zupełnie inny, dziwny (dziki?) świat.
Zresztą język prozatorki Stasiuka jest jakby stworzony do takich opowieści. Prowadzenie narracji, odczucia, tok myślenia jest tak bardzo męski, suchy, pełen mocy, dosłowności, ale też niepozbawiony subtelności i refleksji. Zdecydowany, soczysty język, obrazowość i uczciwość, bez niepotrzebnych metafor i ozdobników stanowią o stylu Stasiuka. Jest on rozpoznawalny, sugestywny, dla niektórych ciężkostrawny, dla innych akuratny. Ważne, że jest JAKIŚ, że zapada w pamięci czytelnika.
Autor bierze na warsztat komunizm, swoje z nim powiązania. Wspomina radzieckich żołnierzy mieszkających na Pradze, widzi pozostałości homo sovieticusa zarówno w imperialnej, bogatej Moskwie, jak też w zapomnianym przez wszystkich Kraju Zabajkalskim. Komunizm zostawił w ludziach zachowania, sposób myślenia, przez to wciąż trwa. Zresztą jego wizyty w Chinach dają podobne odczucia. Niestety, w żaden sposób nie można znaleźć w nich pozytywnych znamion.
Stasiukowa Polska jest szara, smutna i zakurzona, Wschód, ten azjatycki, pełen jest beznadziei, pustki, popsutych, niszczejących miejsc, przedmiotów, hulającego wiatru.
I choć z książki wypływa refleksja, że to właśnie Wschód jest prawdziwy i daleko bardziej ciekawy niż energetyczny, naszpikowany wrażeniami Zachód, to jednak wizja autora nie zachęca mnie do bliższego poznania tej okrzepłej melancholii,
Sama książka (jak to u Stasiuka zwykle bywa) jest dobra. Ma styl, artyzm, biegłość i pisarską zręczność. Polecam.

2 komentarze:

  1. Każda książka dotykająca komunizmu mnie w jakimś stopniu interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie przeczytam, Wschód zawsze mnie interesował. A za tydzień wybieram się na spotkanie ze Stasiukiem :)

    OdpowiedzUsuń