Przekład: Łukasz Witcza
Wydawnictwo Filtry
Warszawa 2021
Jestem oczarowana pisarstwem Gornic - wyraźnym, klarownym, intensywnym i żywym.
Błyskotliwa i energiczna, nieznająca tabu i bezwględna dla siebie i otoczenia. Pisząc o własnej relacji z matką jest uważna, zasadnicza, ale też pełna oddania i skrywanej czułości.
I, co istotne, jej relacja z rodzicielką to istny poligon emocjonalny, naszpikowany wybuchowymi charakterami obu pań. Toczące ze sobą całożyciową walkę o dominację i tron w kwestii wiedzy o świecie, ludziach i obyczajach, nieustannie się sprawdzają i wystawiają na słowne wojenki. Ranią się przy tym, opamiętują, zazdrośnie śledzą relacje z postronnymi.
Niezwykle interesująca jest dla mnie opowieść o dzieciństwie i młodości, jaka toczy się w nowojorskiej kamienicy gdzieś na Bronksie. Przekrój środowiska, paleta charakterów, teatr sąsiedzkich gier i podglądań, a do tego krótkie biografie co ciekawszych i barwniejszych mieszkańców. Jidysz - "język ironii i buntu" przeplata się z angielskim, ekspresja i siła kobiet zajmujących się domem i życiem sąsiadów zestawiana jest z życiem dorosłej już narratorki - swobodnej seksulanie, wyzwolonej, o socjalistycznych poglądach i ciętej ripoście.
Siłę i urok tej książki można mierzyć błyskotliwością i inteligencją oraz świadomością Autorki. Przeprowadza nas ona przez epoki, zmieniajacą się wizję i pozycję kobiety w społeczeństwie, gdzie od kury domowej przechodzimy przez etap kobiet pracujących i kompletnie wyzwolonych, samodecydujących o sobie, strzepujące z ramion patriarchalne pyłki. Mężczyźni cały czas są dodatkiem do życia, czasem idealizowanym (zmarły ojciec), czasem szczęśliwie nieżywym (mąż Nettie), innym razem są obiektem seksulanych wyładowań, czasem mylnie branych za wybranków serca.
Wszystkie te reminiscencje dzieją się podczas spacerów starej matki z mocno już dojrzałą córką.
Aż nabrałam ochoty na nowojorski spacer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz