poniedziałek, 10 grudnia 2018

Katarzyna Boni - Ganbare! Warsztaty umierania [recenzja]

Wydawnictwo Agora SA
Warszawa 2016

Marzec 2011 roku był dla Japonii katastrofalny. Trzęsienie ziemi, potężne tsunami, skażenie promieniotwórczymi substancjami, które wydostały się do środowiska w wyniku awarii elektrowni atomowej Fukushima. A do tego dziesiątki tysięcy ofiar śmiertelnych, pełne tragedii historie ocalałych, osieroconych, którzy nie umieją pogodzić się ze stratą najbliższych.
Jedni rzucają się wir wolontariatu, pomagają innym ocalałym, odbudowują firmy i zakłady, by dać pracę. Inni robią kursy dla nurków, by w głębinach oceanu odszukać szczątki lub pamiątki po zmarłych.
Są i tacy, którzy rozmawiają z duchami, widzą duchy dzieci wsiadające do szkolnego autobusu, zamawiające taksówki na ulice, których już nie ma.
W ogóle, silnym akcentem książki są same rytuały pogrzebowe, a także związek między światami żywych i zmarłych, wciąż obecnych. Dla Japończyków ważne jest, by móc pochować prochy swoich zmarłych, jednak tsunami wielu z nich odebrało tę możliwość. Wierzą, że tylko ten rytuał pozwala przejść na drugą stronę, również duszy.
Boni pokazuje jak Japończycy radzą sobie z własnymi demonami: raz to budka telefoniczna do rozmów z umarłymi, innym razem rodzaj medium, przez które można poczuć obecność zmarłych.
Tragedia tsunami, choć tak wielka i pojemna, jeśli chodzi o reporterską robotę, nie jest jedynym tematem poruszonym przez autorkę. Aż dziw, że autorka chciała łączyć ten temat z innymi.
Sięga ona bowiem również po awarię elektrowni atomowej, opisując wydarzenia sprzed 7 lat, która poskutkowała (dla mieszkańców skażonych terenów) wykluczeniem i napiętnowaniem.
Zarówno ofiary żywiołów, jak i wypadków związanych z działalnością człowieka muszą radzić sobie z odrętwieniem i samotnością. Boni próbuje pokazać jak różne oblicza mają te stany.
Japończycy bardzo różnią się od Europejczyków w tej kwestii, autorka pokazuje jak bardzo są różni w konstatowaniu tragedii.
Czytelnicy zachwycają się książką "Ganbare!" na pierwszy plan wysuwając niezwykłą wrażliwość i empatię autorki, która poprze liczne pytania retoryczne pokazuje miejsca niedopowiedziane, sytuacje, których nie da się inaczej skomentować. 
Nie podzielam zachwytów.
Boni ma warsztat - wystarczy spojrzeć do jej biografii i wykazu skończonych szkół . Jednak brakuje tu lotności, nerwu, iskry bożej, która spowodowałaby, że zaczęłabym  wierzyć jej pisarstwu.
Czasem wydawało mi się, że stylizuje swoje wypowiedzi na pisarstwo Aleksiejewicz, innym razem widziałam Tochmana, nigdzie nie dopatrzyłam się autorskiego stylu Boni.
Autorka może być sprawnym rzemieślnikiem. Ale tylko (lub aż) rzemieślnikiem. Na razie naśladuje styl innych. Nie tędy droga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz