wtorek, 10 lipca 2018

Beata Chomątowska - Lachert i Szanajca. Architekci awangardy [recenzja]

Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2014

Byli wizjonerami, byli odważni, twórczy, mieli szerokie horyzonty i wielkie marzenia. Zaprojektowali wspólnie około pięćdziesięciu różnych obiektów, zbudowano tylko jedną trzecią z nich. 
Nie mogę odżałować, że zburzono willę Szyllerów przy Wale Miedzeszyńskim 756. Był to naprawdę wspaniały przykład architektonicznego funkcjonalizmu i jeden z pierwszych przykładów tego stylu w Warszawie. Przez lata opuszczony popadał w ruinę, aż w końcu padł (mimo protestów) ofiarą poszerzania Wału i miejsca pod budowę mostu Siekierkowskiego. 
Istniej dom Lacherta przy Katowickiej na Saskiej Kępie, istnieją kamienice na Mickiewicza czy Okolskiej.
Wszystkie te projekty powstawały w myśl pięciu zasad nowoczesnej architektury Le Corbusiera: partery podniesiona na słupach, wolny plan, wolna fasada (niezależna od konstrukcji budynku), wstęgowe okna, płaski dach lub ogród na dachu.
W 1934 roku Szanajca pisze: Nerwowy pośpiech, wszystko jedno co, wszystko jedno jak i dla kogo, byle budować. Decyduje przypadek lub interes. Z dnia na dzień gdzieś w szczerym polu, lesie lub ogrodzie zaczyna się zakładać fundamenty - coś nowego się buduje. (...) Powstają nowotwory, dziwolągi - dzika nieopanowana tkanka rozrasta się z zawrotną szybkością, otaczając Warszawę siecią parcelek, placów, placyków, uliczek. Jak niewiele zmieniała się zabudowa Warszawy oraz zawiadamianie nią. Smutne. 
Wielką przyjaźń i karierę obu panów zniszczyła wojna. Józef Szanajca zginął już we wrześniu 1939 roku. Bohdan Lachert przeżył gehennę tamtych czasów. Po wojnie nadal projektował. Jedno z najbardziej bodaj rozpoznawalnych jego dziel to poczta przy Targowej czy osiedle Muranów wraz z kinem Muranów
Niezwykłe było ich zaangażowanie w budownictwo społeczne, jednak wiele projektów przekreśliła wielka historia. Przy budynkach mieszkalnych był to wielki kryzys lat 30., później wojna.
Warto jednak poznać czy przypomnieć sobie ich najwybitniejsze dzieła, a także poczuć przez chwilę wiatr historii, smak reform z lat XX ubiegłego wieku. Artyści skupieni wokół Praesensu, wielkie nazwiska ówczesnej awangardy: Strzemiński, Kobro, Syrkus, Brukalscy.
Chomątowska wgryza się w tamten świat, szuka anegdot, opowiastek, przybliża tło obyczajowe, opisuje problemy społeczne, polityczne (niezgoda Lacherta na getto ławkowe pozbawiła go pracy na Politechnice).
W książce wielokrotnie pojawia się Le Corbusiere, jego teorie, wciąż przewijają się kolejne prądy i natchnienia ówczesnych artystów, plastyków, architektów. Jakże bogaty i różnorodny i odważny był ówczesny świat.
Czas na łyżkę dziegciu. Fabularyzowanie. Autorka preparuje listy, fantazjuje na temat rozmów, spotkań. 
To niepotrzebne. Fakty w zupełności wystarczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz