poniedziałek, 5 lutego 2018

Klementyna Suchanow - Gombrowicz. Ja, geniusz tom 1 i 2 [recenzja]

Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2017

Zaczyna się wybornie.
Galeria protoplastów rodu (z obydwu stron) wygląda niezwykle interesująco. Szlacheckie życie na prowincji jest równie intrygujące. W ogóle, wielkim atutem tej monumentalnej biografii jest tło obyczajowe: starannie zarysowane, pieczołowicie przybliżane, oparte o źródła, nawiązujące do szeroko pojmowanej kultury i ówczesnych "gorących zjawisk i wydarzeń".
Sam Gombrowicz, który doczekał się tak wielu wspomnień, rysów biograficznych, nigdy dotąd nie był traktowany w tak całościowy i skrupulatny sposób. W zasadzie książki Suchanow wypełniają bodaj wszystkie luki z kalendarium życia twórcy Iwony, księżniczki Burgunda".
I wspaniałe jest to, że pisze o Gombrowiczu po prostu, starając się pisać w sposób zrównoważony, stojąc z boku, bez emocjonalnego zaangażowania. Obserwujemy jego dorastanie, młodzieńcze problemy i fascynacje, wespół z nim przechadzamy się nieistniejącą Warszawą, przyjaźnimy się z gimnazjalnymi kolegami, stawiamy pierwsze kroki literackie.
I tutaj właśnie następuje pewna trudność, ponieważ okazuje się, że na Gombrowicza nie ma mody, nie ma zapotrzebowania. Niechaj sobie gorszy publikę w Ziemiańskiej, niechaj dokucza Ginczance, niech nawet pisze, ale nie zdobędzie sławy, ni uznania. Od początku musi mierzyć się z niezrozumieniem, z niechęcią, bądź - co gorsza - z obojętnością krytyków i czytelników.
Choć "Ferdydurke" gorszyło niektórych recenzentów, to jednak nie przekładało się to na warunki finansowe twórcy, ni na jego dalsze kontrakty.
"Ja, geniusz" pokazuje, że przez niemal całe dorosłe życie Gombrowicz walczył o siebie, nawet z samym sobą. Gdy nie było nadziei, gdy wydawało się, że nie będzie literackiego przełomu, on dalej próbował, pisał, kontaktował się z dawnymi znajomymi, szukając dróg dla własnej twórczości.
Bardzo trudne jest życie pisarza, nawet tak utalentowanego. Przekonanie o własnym geniuszu kończyło się utrapieńczą wymianą korespondencji z kolejnymi pomagierami, którzy mieli podać, przepchnąć książki Witolda.
Ratunkiem, odskocznią, sposobem na przetrwanie było wdziewanie masek, przyprawianie gęby.
Radością dla czytelnika kolejne anegdoty i szczegóły z życia autora, a także jego przyjaciół.
Dla mnie największą radością poznawczą był pierwszy tom do momentu wypłynięcia do Argentyny.
Zarówno dzieje rodziny, litewskie perypetie, a nade wszystko warszawska epopeja były niezwykle interesujące.
Późniejsze emigracyjne historie, trudne, pełne znoju, poszukiwań i walk, wśród nędzy i chorób są ważkie, acz nie tak wciągające jak historie z własnego podwórka.
Zresztą to tylko przekomarzanie wartościujące kolejne rozdziały życia Gombrowicza, zupełnie zbędne, ponieważ całość jest tak onieśmielająco dobrze napisana, że zaczepki tego rodzaju są tylko rodzajem czepienia się czegoś, gdy nie ma się czego czepić.
Nie chcę pisać, że to biografia totalna, jednak bardzo doceniam ten wielki kontekst historyczno - kulturalny na jaki zdobyła się autorka, a także prostota i mówienie o Gombrowiczu w pozbawiony przymilności sposób. Przy oczywistym zafascynowaniu autorki pisarzem, nie jest to wyeksponowany szczegół.
Gombrowicz był zwykłym człowiekiem, pełnym rozterek, boleści, problemów, niedowartościowań, zdrad, sprzeczności, katastrof. Mimo geniuszu.
Świetna biografia, książka do wracania.
Naprawdę świetna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz