czwartek, 27 kwietnia 2017

Jørn Lier Horst - Kluczowy świadek [recenzja]

Przekład: Milena Skoczko
Wydawnictwo Smak Słowa
Sopot 2017

Ach ten Horst! We wstępie do książki dzieli się z czytelnikiem swymi prywatnymi doświadczeniami. Jako były policjant wiele miał w swym życiu skomplikowanych, zagadkowych spraw. Jedna z nich szczególnie mocno zapadła autorowi w pamięć. W rzeczywistości nierozwiązana posłużyła Horstowi za kanwę i inspirację w stworzeniu Kluczowego świadka. Fikcja literacka dała mu wreszcie możliwość rozwiązania tej sprawy. W oparciu o poszlaki, domysły, doprowadził śledztwo do końca. Choć w powieści.
To bardzo stymulujący wstęp, który znakomicie wprowadza czytelnika w historię, powodując rosnącą ciekawość. 
Mamy oto Williama Wistinga, wciąż początkującego policjanta (tak tak - to pierwszy tom cyklu), który marzy o urlopie, który zbliża się doń wielkimi krokami. I kiedy jest już naprawdę blisko upragnionego celu, zostaje zaangażowany do śledztwa w sprawie śmierci Prebena Pramma, emeryta ze spokojnej dzielnicy miasta. Drastyczne szczegóły dotyczące zabójstwa mężczyzny powodują, że wśród zaangażowanych w śledztwo rośnie nerwowość, ale też poczucie, że muszą jak najszybciej znaleźć zwyrodnialca, który pozbawił Pramma życia.
Jak zwykle w takich sytuacjach, podczas śledztwa, wychodzą na jaw mroczne szczegóły dotyczące samego zamordowanego, a także jego otoczenia. Ponieważ wszyscy mamy tajemnice, sprawa robi się coraz bardziej zagmatwana i intrygująca.
Wisting uczy się zawodu, próbuje nowych teorii, błądzi, ale zawsze z zaangażowaniem i zaciętością dąży do odkrycia prawdy.
Także w Kluczowym świadku, książce, która po raz kolejny pokazuje warsztat Horsta, pisarza, do którego twórczości chce się wracać.



Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:




1 komentarz: