środa, 1 lutego 2017

Małgorzata Czyńska - Kobiety Witkacego. Metafizyczny harem [recenzja]

Wydawnictwo Znak
Kraków 2016

Ta książka nie dała mi żadnej nowej wiedzy o Witkacym, jednak przeczytałam ją jednym tchem, gdyż... jest o Witkacym. Tym razem o kobietach. Nic nadzwyczajnego - kobiety były z nim zawsze, od zawsze. Zmieniały się częściej niż światła na Placu Wilsona, były barwne, niezwykłe, czasem demoniczne, czasem uległe. Wszystkie pod urokiem niesfornego Stasia, bon vivanta i dekadenta pełną gębą, mędrca i głupca. Dla mnie pozostaje on niezaprzeczalnym fenomenem, znakomitością, indywidualnością i kopalnią cytatów, a także inspiracją w artystycznych działaniach. Gdybym nie bała się wyświechtanego słowa "geniusz", wówczas bym go w tym przypadku użyła, bo najpełniej oddaje Witkacowski szwung, intuicję i talent, wielowymiarowy talent.
Był sobą. Nie udawał, nie kluczył. Zdradzał żonę ( oczy ją lojalnie uprzedzał przed ślubem), przyjaźnił się z dawnymi kochankami, był obcesowy, dosadny, kapryśny, swawolny. Zakochany w sobie, zapatrzony we własne kreacje, zerkający co chwilę na coraz młodsze panny, czarował otoczenie, a jeśli nie czarował, to chociaż ubarwiał zakopiańską (czasem warszawską) codzienność.
Ta książka to po trosze plotkarska relacja z Witkacowej alkowy: kiedy, z kim, w jakich okolicznościach. W bogatej galerii przyjaciółek była m.in. znakomita aktorka Irena Solska, poetka Maria Pawlikowska - Jasnorzewska, redaktorka literacka Zofia Pareńska (szerzej kojarzona jako żona Boya, a także pierwowzór Zosi w Weselu Wyspiańskiego). Były też manikiurzystka, urzędniczka bankowa, kobiety poznane na ulicy (zwabione obietnicą, spełnioną zresztą, pozowania).
Autorka nie kryje przed czytelnikiem wybuchowości i bezwzględności Witkacego: awanturnik, narkoman, obrażalski raptus, skupiony na sobie. Zmusił żonę do aborcji, kochankę (prawie) do samobójstwa. Miał wielki wpływ na swoje wybranki. Na potwierdzenie kolejnych szokujących faktów przytaczane są fragmenty licznej korespondencji, jaką Stanisław Ignacy prowadził z żoną i przyjaciółmi.
Och, ten Witkacy!
PS Po wnikliwej lekturze książki jestem przekonana, że jej autorka również należy do entuzjastek Witkiewicza juniora. Metafizyczny harem nie ma końca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz