poniedziałek, 18 lipca 2016

Karl Ove Knausgård - Moja walka. Księga 4 [recenzja]

Przekład: Iwona Zimnicka
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2016

Kolejny Knausgård. Jak zwykle czekałam z niecierpliwością, jak zwykle przeczytałam jednym tchem.
To nadzwyczajne, że pisarz, który w zasadzie nie ma wiele do powiedzenia, mówi to w tak porywający, wciągający sposób.
W czwartej części spotykamy osiemnastoletniego Karla Ovego, który tuż po maturze wyrusza na północ kraju, by tam przez rok pełnić rolę nauczyciela w maleńkiej szkole. Wydumał sobie, że jest to idealne rozwiązanie dla początkującego pisarza: stosunkowo mało zajęć, dużo czasu na pisanie, poza tym pomysł na oszczędne, spartańskie, pozbawione rozrywek życie, które w efekcie ma zaowocować literackim objawieniem.
Jednak życie w zapomnianej przez świat rybackiej wiosce szybko zostaje podporządkowane hormonom. Młody nauczyciel zostaje zdominowany przez własną seksualność. Wszelkie próby realizacji erotycznych marzeń kończą się jednak fiaskiem. Z jednej strony młody, dość ekscentryczny i rzucający się w oczy nauczyciel przyciąga spojrzenia, z drugiej jego własne wyobrażenia i strachy nie pozwalają osiągnąć spełnienia. Uczy (a raczej próbuje uczyć, szuka drogi do uczniów), pisze, ale bardzo dużo pije, imprezuje, powoli zaczyna zachowywać się jak ojciec, z którym ma słaby kontakt. Każda kolejna próba naprawienia relacji spełza na niczym i pokazuje gorzką prawdę o ich relacjach. Ojciec z nową żoną, zamknięty i obcesowy, nijak nie realizuje rodzicielskich uczuć wobec synów.
Rzadkie spotkania z matką, bratem, wspomnienia szkolnych czasów, prowincjonalna codzienność, w której jeden dzień podobny jest do drugiego, to tematy rozważań autora.
Nic się nie dzieje, a czytelnik tkwi w świecie Knausgårda jak urzeczony. Słowa opisujące przebieg dnia, zagłębianie się z autorem w jego wspomnienia, plany i marzenia, są tak bliskie i realne, niemal namacalne. Czytanie książki jak rozmowa z dobrym znajomym. Autor tworzy taką atmosferę intymności, współodczuwania, że czytelnik mimochodem, całkiem niechcący staje się częścią świata przedstawionego. Rzadka umiejętność, szczególnie jeśli chodzi o podjętą tematykę i sposób prowadzenia narracji.
Atmosferę podgrzewa niezmiennie fakt, iż Knausgård wiernie opisuje życie, SWOJE życie, udział w nim rodziny, znajomych (dalszych i bliższych). Doskonały zabieg marketingowy, który opłacił się w każdej kolejnej części Mojej walki.
A ja wyglądam piątej części.

1 komentarz: