wtorek, 2 czerwca 2015

Lee Child - Poziom śmierci [recenzja]

To moje drugie spotkanie z Jackie'm Reacherem, tym razem jest to pierwsza z serii książek o porywczym i wiecznie pakującym się w kłopoty byłym wojskowym. W zasadzie kolejność nie gra roli. Każda z książek to zamknięta opowieść, pozbawiona szczegółów z życia głównego bohatera, szczegółów, które wymagałyby powrotów do innych części. I dobrze. Lee Child obliczył swą pokazową serię na spektakularne efekty, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, wielkie tajemnice, przemoc, jednostkę przeciw systemowi i cały ten misterny układ przyniósł mu niebywałą popularność.
Jak na kogoś kto od kilkudziesięciu lat codziennie pali marihuanę, a do tego żywi się kawą, jest on osobą niebywale twórczą i płodną w pomysły fabularne.
Pierwsza część cyklu o byłym majorze armii amerykańskiej sytuuje się w maleńkim miasteczku Margrave w stanie Georgia. Jack z lubością pędzi żywot włóczykija. Jedzie tam, gdzie poprowadzi go mapa, nie ma domu, adresu, ni samochodu. Przemieszcza się pociągami i autobusami i własnie z autobusu postanawia wysiąść w sennym Margrave.
Ledwo dociera do centrum miasteczka już zostaje aresztowany. Przedstawia się mu zarzut zabójstwa, co gorsza, jest na to świadek. Reacher trafia do więzienia, na tak zwany poziom śmierci, czyli oddział dla dożywotnich skazańców, którzy rządzi się najbrutalniejszymi prawami. Postanawia on, że jeśli uda mu się przeżyć weekend w tym piekielnym miejscu, dowie się kto i dlaczego wmanewrował go w tę paskudną sprawę. Nie zdaje on sobie nawet sprawy na jak grząski grunt trafił. Kto by pomyślał, że senne i zapomniane przez świat miasteczko kryje tyle mętnych tajemnic....
Wielką wygraną tej książki, a także reszty z serii jest postać głównego bohatera, bezkompromisowego, odważnego, prawego i  bardzo inteligentnego mężczyzny, który sprytem i doskonałym przygotowaniem fizycznym pokonuje niemal każdą przeszkodę, jaka stoi na drodze do prawdy.
Lee Child oferuje czytelnikom kawał solidnej i, przyznajmy to szczerze, dość prostej rozrywki, ale w takie upalne dni ciężko skupić się choćby na Byciu i czasie Heideggera, Jack Reacher jest za to w sam raz.

3 komentarze:

  1. Wciąż mam w planach tego autora;)
    W końcu muszę się zabrać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, dzisiaj jest tak gorąco, że tylko takie rozrywkowe lektury do mnie trafiają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt i taki bohater jest potrzebny. Intrygują mnie tajemnice w sennym miasteczku- może poszukam książki.

    OdpowiedzUsuń