wtorek, 10 lutego 2015

Liao Yiwu - Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych [recenzja]

Uwielbiam reportaże. Mam ukochanych autorów, podziwiam ich sposoby narracji, pomysły na opowiedzenie rzeczywistości. Styl Yiwu kompletnie do mnie nie trafił, zniechęcił mnie do całej książki, miałam nie lada problem by dobrnąć do końca opowieści. Najciekawszymi fragmentami były dla mnie te, dotyczące niejako biografii każdego poszczególnego bohatera, które to fragmenty występują na początku każdej historii. Potem, za każdym razem następuje wywiad autora z kolejnym rozmówcą, co według mnie powoduje pewien zgrzyt. Tracą na tym walory artystyczne, brakuje tu pisarskiego polotu, pewnego rodzaju atmosfery, gawęda jest rwana, staje się bardziej wymianą zdań aniżeli misternie skonstruowaną opowieścią. Pewnie gdyby autor porzucił ten właśnie sposób przedstawienia historii, cała książka zyskałaby na stylu. 
Sam zamiar podania czytelnikowi Opowieści prawdziwych. Chin z perspektywy nizin społecznych jest zbożny i stanowi ważny głos w dyskusji o kondycji współczesnego świata. Tylko ta forma...
Historia Chin jest burzliwa, często przerażająca. Opisanie codzienności z perspektywy dotkniętych przez los (czy raczej przez władz) obywateli budzą poruszenie, niepokój. Większość rozmówców została zepchnięta na margines społeczności poprzez swoje przekonania, czy przynależność do niewłaściwej grupy społecznej. Wszystko co nie jest zgodne z polityką państwa jest złe, godne potępienia. Tak samo jest z bohaterami książki. Oto mamy utalentowanego muzyka, który za posiadanie własnego zdania zapłacił karierą. Jest kobieta, która przeżyła piekło: uczestniczyła w egzekucji męża i brata, sama była więziona, gdyż miała nieszczęście należeć do (ponoć) reakcyjnej grupy właścicieli ziemskich. Na marginesie, w ubóstwie żyje też człowiek nazwany prawicowcem, jest też specjalista od feng shui, który dla władzy jest niepożądanym elementem siejącym zabobony.
Z wywiadów wyłania się egzotyczny, nijak nie przystający do europejskich standardów pojmowania rzeczywistości świat, który zdumiewa i martwi. Codzienność chińskiej prowincji, zwyczaje, tradycje, które próbują ocaleć w starciu z komunistyczną polityką państwa są bardzo wymownym obrazem.
W zasadzie bohaterowie Yiwu to biedacy, którzy często zaznali głodu, szykan, nieraz śmierci bliskich. Ich marzenia są małe, o ile w ogóle są, często nawet to zostało im zabrane.
Osobną historią są losy autora, który zaznał więzienia, szykan, jego publikacje wciąż są zakazane w Chinach.
Ciężka, trudna lektura, która w żadnym razie nie przynosi pociechy, a prędzej pytanie o to, co kryje się za chińską maską?

1 komentarz:

  1. Sam temat jest naprawdę ciekawy i godny zaprezentowania. Szkoda jednak, że forma do Ciebie nie trafiła.

    OdpowiedzUsuń