niedziela, 18 maja 2014

Wiech - Cafe "pod Minogą" [recenzja]

Francuzi maja wspaniałego Rabelais'go, Brytyjczycy niezrównanego Dickensa, Rosjanie - niedościgłego Czechowa, my zaś mamy prześwietnego Stefana Wiecheckiego, niech nam go wszyscy zazdroszczą!
Poza wieloma felietonami, popełnił Wiech również powieści, w tym Cafe "Pod Minogą", będącą ucztą dla duszy.
Choć akcja sytuuje się w czasach bardziej strasznych niż śmiesznych, potrafił Wiech  tak zaczarować okupowaną przez hitlerowców Warszawę, że czytając powieść bawimy się setnie od pierwszej po ostatnią stronę.
Cafe "Pod Minogą" usytuowana była na Starym Mieście, na ulicy Zapiecek. Wojenne losy jej właścicieli (państwo Aniołkowie), pracowników, a także stałych bywalców jak wielki sowizdrzał, szofer Maniuś Kitajec, czy uroczy właściciel zakładu pogrzebowego, pan Konfiteor (który miał szczególną właściwość polegająca na określaniu znajomych za pomocą numeracji przyjętej dla trumien), stanowią wspaniałą scenerię dla opowieści.
Wojenne przygody, galeria charakterów i charakterków (np. Murzyn Jumbo ukrywający się w przebraniu wdowy), konfidenci i bohaterska ferajna cały czas zapewniają przednią rozrywkę.
Wielkim atutem opowieści jest wiech (tym razem jako styl gwarowy), który gromadząc żargon ze Starówki, Szmulek czy Pragi dał świadectwo różnorodności językowej oraz uchronił przed zapomnieniem dawną Warszawę. Figury stylistyczne, zlepki tego przedwojennego slangu mają wielką moc. Nagromadzenie tychże buduje nastrój, bawi i śmieszy. Ciekawi też spojrzenie na ówczesną Warszawę, życie jej mieszkańców.
Na koniec etymologia nazwy. Swego czasu do restauracji Aniołków trafił alkoholik Millerek, który mając za złe właścicielce odmowę kredytu, tak ją zbeształ: Ach, ty minogo z małem łebkiem, za wieczne ondulacje szarpana, ja cię tu zaraz nauczę szaconku dla gościa!. Pozostali biesiadnicy wyrzucili awanturnika z lokalu, jednak zgodnie orzekli: Pan Aniołek właściwie nie ma się na co obrażać, bo [żona, mój przypis] faktycznie na minogie podobna. Długa, mizerna na urodzie, z małą mordką, tylko z tą różnicą, że nogi posiada, ale za bufetem nie widać.

2 komentarze:

  1. Jaka nietypowa publikacja. Mam do niej mieszane uczucia, dlatego na razie powstrzymam swoje deklaracje co do jej nabycia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz widzę tę pozycję, myślę, że jest warta uwagi i może być to ciekawe doświadczenie literackie, chociaż bardziej pasuje tu słowo nietypowe.

    OdpowiedzUsuń