niedziela, 3 stycznia 2021

Rebecca Makkai - Wierzyliśmy jak nikt [recenzja]

 

Przekład: Sebastian Musiela

Wydawnictwo Poznańskie

Warszawa 2020

Jak dobrze, że radaktor Adrian Tomczyk przeszedł z przewidywalnej, nużącej Filii do intrygującego Wydawnictwa Poznańskiego! Widać, że tutaj rozwija skrzydła, czego najlepszym przykładem jest książka Rebecci Makkai. Oby tak dalej!

Na początku "Wierzyliśmy jak nikt" bardzo przypominała mi wydane w Polsce w 2016 "Małe życie" H. Yanagihary tutaj. Trochę przez wzgląd na pojawiająca się w obydwu przypadkach męską przyjaźń, środowisko LGBT, wielkie miasto (Chicago - Nowy Jork), bohemę, ale najbardziej na zasadzie skojarzenia tematyki i ogólnego nastroju jaki zapamiętałam z tamtej książki. Z czasem jednak to wrażenie się oddalało, ustępując miejsca rosnącemu zaciekawieniu co do rozwoju fabuły.

Sam temat przewodni jest ważny - dotyka początku epidemii AIDS w latach 80. Strach, niepewność, rosnąca liczba zakażeń i zgonów, wystawione na próbę poczucie spokoju i wydźwięk społeczny, który jednoznacznie katalogował chorych. Wówczas pozytywny wynik zakażenia wirusem HIV niemal zawsze był wyrokiem, kończącym się na przeludnionym oddziale szpitalnym, a w konsekwencji na cmentarzu. Bohaterów książki spotykamy więc nierzadko na pogrzebach przyjaciół, w lecznicach zamkniętych lub podczas ostatnich ich chwil w domach. Kurczący się krąg sugestywnie działa na wyobraźnię, pokazując skalę problemu.

Choć, początkowo, ilość postaci i wątków przytłacza, jednak im dalej w las, tym łatwiej było zapanować nad liczbą bohaterów i ich problemów. Autorka nie daje czytelnikowi chwili na wytchnienie dołączając do listy wątków handel sztuką, tajemniczą historię nieznanego malarza z lat 20., zaginięcie córki jednej z bohaterek, a także sektę i ledwo wspomnianą tylko kwestię zamachów terrorystycznych w Paryżu. Gąszcz zagadnień potęguje zainteresowanie treścią, Autorka konsekwentnie zagęszcza fabułę, czyniąc ją absorbującą, co najkrócej recenzuje tę książkę - jest wciągajaca. 

Nie odkrywa nowych lądów, nie jest napisana wyjątkowym językiem, nie porywa w kwestii charakterologicznej postaci, brakuje jej metafor i głębi, ale zwyczajnie nie da się jej odłożyć bez poznania kolei losów poszczególnych bohaterów. 

Fabuła zawiązuje się podczas pogrzebu Nicka, jednej z ofiar szalejącej wówczas epidemii AIDS. Śledzimy losy jego siostry Fiony, bliskich i dalszych przyjaciół, którzy od czasów pogrzebu zmieniają się i konsekwentnie jeden po drugim zapadają na tę straszną chorobę. Opowieść biegnie dwutorowo, stąd wydarzenia z lat 80. przecinają co chwilę z rokiem 2015, gdy poznajemy współczesne losy Fiony. Słodko-gorzkie wspomnienia zestawione z aktualnymi troskami, pokazują, że mimo wszystko, życie toczy się dalej, nieważne jak wielka tragedia nas dotknie. Tempus fugit, aeternitas manet.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz