niedziela, 31 stycznia 2021

Agnieszka Jelonek - Koniec świata, umyj okna [recnezja]

 

Wydawnictwo: Cyranka

Opole 2020


Książka powinna poruszać, targać czytelnikiem, wstrząsnąć nim, być kluczem do duchowości, arystotelesowskim primus motorem. Powinna, ale nie musi. 

Agnieszka Jelonek szarpie duszę. Mocno. Credo tej książki to:"rządzi mną Lękostan". I to największy jej skrót.

Trudno ubriera się czytelnika w lęki i obawy bohaterów. Autorka jednak dobrze sobie radzi. Poprzez poetyckie, nierozcieńczone przekazy wewnętrznej walki bohaterki sugestywnie objaśnia jej stan i wszystkie kolejne kroki, jakie popełnia w życiu.

Agata to z pozoru szczęśliwa kobieta, bo ma wszystko to, co zwykle utożsamiamy ze szczęściem: wolny zawód, męża ze świetną pracą, mieszkanie. To tylko pozory: Agata żyję w strachu przed wyjściem z domu, lotem samolotem, senasem w kinie pełnym ludzi. Początkowo się kryje, z czasem jest jej coraz trudniej zachować niepokoje tylko dla siebie. Próba samobójcza, odejście męża, kolejny cios - pojawia się jego dziecko. Agata traci pracę, lekarze nie są w stanie dobrać jej leków, życie boli jak nic innego.

Tak, trzeba poznać tę książkę, by być bliżej problemu. Ukrywany, wstrydliwy, nie odpuszcza, nie pozwala oddychać, wstać z łóżka, wyjść z domu. Może czytelnik, uwrażliwiony przez "Koniec świata" będzie bliżej osoby chorej? Może nasycając swoją ciekawość czegoś się nauczą.

Zmęczyłam się lekturą, czułam się kalustrofobicznie zamknięta w lękach i niepokojach bohaterki. To potrzebne i ważne uczucie. Potrzebne wcale nie po to, by się lepiej poczuć ze swoimi problemami, lecz, by zauważyć innych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz