Bardzo rzadko zdarza mi się parskać śmiechem czytając książkę. Prawdę powiedziawszy ostatnio robiłam to tak dawno, że nie pamiętałam jak to jest.
Sadler pastwi się nad Francuzami i ich zwyczajami w uroczy sposób, wyśmiewając ich zadufanie i narosłe przez wieki zmutowane rytuały.
Na pewno ta książka nie poruszy szerokiego grona czytelników. Do tego trzeba lubić brytyjski humor i odkryć w sobie frankofila.
Wiele paryskich smaczków, wyciąganie najbardziej jaskrawych różnic między Europejczykami z kontynentu a wyspiarzami stanowią niezłą rozrywkę dla czytelnika.
Mnie najbardziej rozbawiła historia z pułkownikiem, czyli wielkim fromage, który był pierwszym francuskim marzeniem naszego bohatera. Inna bardzo dowcipna opowieść dotyczyła przygotowań, a także samego przejazdu przez Etoile. Ucieszny, swawolny, przezabawny opis obyczajów i postrzegania jednego narodu przez drugi.
Wszystkie nieporozumienia i perypetie (zdobywanie mieszkania, miejsca parkingowego czy dołączenie do klubu smakoszy) są udziałem bohatera, pracownika naukowego, który na rok wyjeżdża do Paryża, by tam nie tylko rozwijać się naukowo, ale przede wszystkim zakosztować prawdziwego kontynentalnego życia.
Będzie z tego wiele uciechy, kilka nieporozumień, a także mały romans z ognistą Francuską.
Nie jest to wielka literatura, ale nie ma ona nawet takich pretensji. Celne, w większości przypadków bezlitośnie obśmiane prawdy o ludziach i ich wyobrażeniach o sobie.
Książka na poprawienie humoru.
Poprawienie humoru przyda się, czemu nie :)
OdpowiedzUsuń