Jak pisać o postaci, która jest skrajnie kontrowersyjna? Jak zachować umiar, takt, jak odkryć prawdę, a po drodze ani nie znienawidzić swojej bohaterki, ani nie dać się jej zmanipulować? Czy to w ogóle możliwe?
Pisząc o Wierze Gran, Agata Tuszyńska popełniła pewnego rodzaju szaleństwo. Spotkała ją jako starszą, poważnie schorowana kobietę, której większość dolegliwości miało podłoże psychiczne, nerwowe. Ile z jej relacji jest prawdziwych, ile pozostaje konfabulacją? To bardzo trudne do określenia, wątpliwości potęguje fakt, iż z każdym razem Gran mówiła o tych samych sprawach i zdarzeniach w innym sposób, zazwyczaj drastycznie różny od poprzedniego.
Ciężar okupacyjnych doświadczeń, oskarżenia powojenne, a także rozczarowanie światem, samotność, strach, obawa przed przyszłością. Na niemal każdej stronie tej biografii jest coś, co przyprawia mnie o wątpliwości. Nie umiem współczuć bohaterce, często czuję niechęć. Być może dlatego, iż widzę ją jako zrzędliwą, wietrzącą spiski, nieufną, często opryskliwą staruszkę, która spędza ostanie lata życia w koszmarnie zapuszczonym, zagraconym mieszkanku.
Wiera Gran zyskała sławę jako warszawska pieśniarka, mogąca pochwalić się niezwykłym altem, a także urodą, klasą, popularnością. W czasie wojny trafiła do getta, gdzie śpiewała w kawiarni Sztuka.
I tu zaczyna się rozdźwięk między tym co wypadało, a czego nie można było robić w czasie okupacji niemieckiej. Jak wspomina autorka, to, co po stronie aryjskiej uznawane byłoby za zdradę i flirt z wrogiem, tu, za murami getta było koniecznością. Śpiewanie w kawiarni, gdzie wciąż można było coś przekąsić i wypić zakrawało na tragicznym chichot losu. Za oknami głód, śmierć z wycieńczenia, mordowanie Żydów, a tu, w kawiarni Gran wciąż śpiewa przedwojenne szlagiery. Nie to jednak sprowadziło na nią piętno zdrajczyni. Według świadków była ona współpracowniczką okupantów, a to ciężkie oskarżenie, z którym zmagała się do końca życia.
Kontrowersje budzi też przytaczanie przez autorkę słów Wiery Gran dotyczących gettowych zajęć Władysława Szpilmana. Te cytaty spowodowały, że Tuszyńska trafiła przed sąd za przytaczanie fałszywych opinii.
Osobiście uważam, że w książce pełno jest wypowiedzi Gran, które są więcej niż dyskusyjne. Jej poglądy były nacechowane negatywnymi odczuciami, ponadto, zdradzała wciąż objawy niestabilności nerwowej, czasem o charakterze maniakalnym. Być może autorka chciała skandalu i poruszenia w środowisku, jeśli tak, to bardzo źle o niej świadczy...
Ta książka to zapis niefortunnej koincydencji czasów i losu. Gdyby nie II wojna, Wiera Gran byłaby podziwiana, uwielbiana, bogata, sławna. Miała talent, prezencję i pozycję. A wszystko to przekreśliło 6 lat okupacji. Pojawiły się oskarżenia, a nawet aresztowanie. Potem było formalne uniewinnienie, które na nic się zdało, mimo braku twardych dowodów, w świadomości ludzkiej, Wiera Gran na zawsze pozostała współpracowniczką Niemców, a to naznaczyło ją na zawsze. Porównywała swój los do losu Józefa K. Winna - niewinna. Mówiono o niej: żydowska Mata Hari, mówiono też znacznie gorzej.
Ta książka pokazuje jak niewiele trzeba, by zniszczyć człowieka, by zmienić jego los, by nie pozwolić mu odetchnąć pełną piersią. Jak bardzo nierealne staje się odzyskanie dobrego imienia, jak ciężko żyć w poczuciu krzywdy.
Więcej pytań niż odpowiedzi, więcej wątpliwości niż pewności, więcej niepokoju niż zrozumienia, i jeszcze ta niejednoznaczność w ocenie książki. Trudna, zawikłana jest próba oceny, czy ustosunkowania się do Wiery Gran. Dla mnie niemożliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz