Tego lata nie miałam szczęścia do lektur. Oto kolejny przykład literackiego kataklizmu - Herbaciarnia Madeline.
Dostajemy oto historię trzech kobiet, których losy łączą się dość nieoczekiwanie w rzeczonej herbaciarni. Jej właścicielka, Madeline Davis jest nową mieszkanką miasteczka Avalon, która sprowadziła się tutaj idąc na impulsem - ot, spodobał się jej stary dom, kupiła go, urządziła w nim kawiarnię i cieszyła się małomiasteczkową atmosferą i spokojem. Pewnego dnia pojawia się u niej wiolonczelistka Hannah de Brisay, nieszczęśliwa kobieta porzucona przez niewiernego męża. Do herbaciarni przychodzi też Julia Evarts, nieszczęśliwa matka, która kilka lat wcześniej straciła syna, do dziś przeżywającą żałobę. Kobiety zaprzyjaźniają się, dając początek niezwykłym ciepłym wydarzeniom, które na zawsze zmienią mentalność miasteczka.
Kolejnym bohaterem książki jest zakwas chleba przyjaźni amiszów, który po dziesięciu dniach dojrzewania musi być podzielony na cztery części, z czego trzy należy rozdać znajomym i przyjaciołom. Ten przypominający łańcuszek zwyczaj powoduje spore zamieszkanie w miasteczku, a także prowokuje pewne zmiany, które odbiją się szerokim echem poza granicami miasteczka.
Autorka w wolny, spokojny, delikatny, senne sposób snuje swoją małomiasteczkową historię o dążeniu do szczęścia i pokonywaniu własnych barier (poruszane są tu tematy związane z żałobą, porzuceniem, rozwodami, gonieniem za karierą).
Dla mnie tempo i sposób narracji były odpychające, nudne, spowodowały, że każda kolejna strona była dla mnie wyzwaniem. Pomimo uznania dla poruszanych trudnych tematów, nie potrafię przekonać się do pisarstwa Gee.
Nuda, nuda i nudyści.
Cześć,
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą natknęłam się na Twój blog na Subiektywnie o książkach. Patrzę, że o 'Herbaciarni', która mnie wynudziła w ubiegłe lato. A tu widzę, że i Ciebie! Już Ciebie lubię, a blog dodam do obserwowanych. Pozdrawiam
Szkoda, że tak nudno wg Ciebie....
OdpowiedzUsuń