Cóż za wywrotowa historia. Ku mojemu żalowi nie występuje w
niej Hercules Poirot, ku mej radości nie ma tu Panny Marple. Mamy za to
zupełnie nieprawdopodobną opowieść, która łączy w sobie ważne pytania,
klaustrofobiczne nastroje, a także
ciekawość i odwieczne pytanie: kto stoi za morderstwami...
Autorka postanowiła umieścić akcję powieści na maleńkiej
wyspie, gdzie pośród skał stoi piękna willa do której dostać się można jedynie
łodzią, jedynie w pogodne dni, jedynie na zaproszenie tajemniczego właściciela.
Już od pierwszej strony poznajemy bohaterów opowieści,
którzy po kolei otrzymują dziwne listy – zaproszenia na tajemniczą Wyspę
Żołnierzyków.
Różne są powody ich przybycia na miejsce akcji, za każdym
razem inne, za każdym razem świadczące o tym, że autor zaproszenia doskonale
zna ich zwyczaje i historię życia.
Już podczas zapoznawczej kolacji robi się niebezpiecznie,
chwilę później pojawia się pierwszy trup.
Prawdziwa panika zaczyna się jednak po śmierci drugiej osoby – w tak
krótkim czasie dwa zgony nie mogą być przypadkiem. Gdy goście wpadają na trop
wierszyka o dziesięciu żołnierzach, który każdy z nich ma zawieszony gdzieś w
pokoju, okazuje się, że kolejne osoby giną w sposób opisany w poszczególnych
strofkach. Na nic wyścig z czasem, na nic nieufne spoglądanie na sąsiadów. Co
chwilę życie traci kolejna osoba. Każdy zaś doskonale zdaje sobie sprawę, że
nie ginie bezpodstawnie, historia każdej osoby kryje w sobie brudną tajemnicę.
Pojawia się ważne pytanie o sprawiedliwość – czy istnieje i czy można
egzekwować ją w każdej sytuacji?
Laur zwycięstwa dla tego czytelnika, który jako pierwszy
zgadnie kto był mordercą, o ile zgadnie...
Agatha Christie w wybornej formie, doskonały klimat
powieści, ciekawe tło obyczajowe, i ten stateczny, flegmatyczny, poukładany
angielski sposób przedstawienia stanu rzeczy. Doskonała wakacyjna lektura.
O ile pamiętam, to pisarka wyprowadziła mnie w pole, nie zgadłam, kto jest mordercą.
OdpowiedzUsuń