niedziela, 17 lutego 2013

Tess Gerritsen – Dolina umarłych [recenzja]


Od jakiegoś czasu brakowało mi takiej książki i takich emocji. Napięcie towarzyszy czytelnikowi (i nie słabnie) przez całą powieść, do samego końca. Misternie, bardzo umiejętnie budowana jest intryga, która nie razi jednak niewiarygodnością i nie daje poczucia naciągania, przedobrzenia. Talentem Gerritsen jest tworzenie fabuły pełnej grozy, acz wynikającej z bardzo prawdopodobnych założeń. Umie tak pokierować wydarzeniami, by strach wzbudzało to, co pozornie straszne nie jest.
Dolina umarłych to kolejna odsłona przygód dr Maury Isles i jej przyjaciółki detektyw Jane Rizzoli. Zastanawiam się czy nie najlepsza...
Na listopadowej konferencji patologów w Jackson Hole, Maura spotyka dawnego znajomego z czasów studenckich. Doug Comley proponuje jej krótki wypad w pobliskie góry, z parą przyjaciół i swoją dorastającą córką. W trakcie podróży nasi bohaterowie gubią się, ich samochód wypada z drogi, a mocne opady śniegu i pustkowie uniemożliwiają szybki powrót do cywilizacji. Udaje im się jednak dotrzeć do Królestwa Bożego, opuszczonej osady, która sprawia wrażenie porzuconej w pośpiechu. I tu się zaczyna się ich gehenna. Pechowi turyści ze zgrozą zauważają otwarte domy, kuchenne stoły, na których pozostały nietknięte, zamarznięte potrawy, w sypialniach, na łóżkach wciąż tkwią przygotowane elementy garderoby. Co się wydarzyło w tej małej osadzie, gdzie są jej mieszkańcy, kim jest człowiek z portretu obecnego na honorowym miejscu w każdym domu? Dlaczego cały czas czują czyjąś obecność, mają wrażenie, że są obserwowani? Jak skończy się dla nich próba ucieczki z zasypanej śniegiem, przerażającej wioski?
Można się wystraszyć, ale mimo lęków, nie da się nie czytać dalej. Napięcie, strach, poczucie, że nikomu nie można zaufać. Uczta dla lubiących się bać.
Tess Gerritsen w wielkiej formie.

1 komentarz:

  1. czytałam, skończyłam dosłownie parę dni temu - podobała mi się. W ogóle jedna z moichh ulubionych autorek

    OdpowiedzUsuń